Nie jestem zmotoryzowana . Nie posiadam samochodu , prawa jazdy i nawet chęci by takowe mieć . Moja wiedza na temat samochodów zawiera się w słowach '' czarna magia '' . Marka , pojemności silnika , ilość i jakość paliwa , kolory lakieru itd.itp. to pojęcia z kosmosu , których nie mam ochoty i potrzeby zgłębiać . Dlatego książka o tytule '' Christine '' i jej opis wcale mnie nie zachęcały do czytania . Jednak z drugiej strony jest to jedna z pozycji napisanych przez mojego ulubieńca Stephena Kinga , a ja obiecałam sobie że sukcesywnie spróbuję przeczytać wszystkie dostępne pozycje Króla . W końcu pomyślałam sobie , a niech tam , przynajmniej spróbuję i zabrałam się za czytanie . Już na początku zostałam poczęstowana nie samochodem , tylko skomplikowanymi relacjami klasowego pryszczatego nieudacznika z jego prześladowcami . Większymi , ładniejszymi i przede wszystkim w większej masie liczebnej . Uspokoiłam się odrazu , przypomniawszy sobie , że w przypadku Kinga , książka o samochodzie , wcale nie musi i napewno nie będzie tylko i wyłącznie o samochodzie . Bo z tym autorem tak już jest . Jest jakieś główne coś (w tym wypadku samochód - Christine) a w tle cała masa innych ważnych , problemów , kłopotów , relacji , zdarzeń i wątków . Jak już nadmieniłam wcześniej , tutaj mamy Arniego Cunninghama . Siedemnastolatka , zakompleksionego , z masą pryszczy na twarzy i okularkami kujona . Takiego co to aż się prosi o prześladowanie i nosi na plecach domyślny napis '' kopnij mnie '' . Trzech wyrostków nie przepuści najmniejszej okazji by '' dokopać '' Arniemu , ten ma po swojej stronie tylko Denisa , jedynego przyjaciela , na którego zawsze może liczyć i z którym przyjaźni się od wczesnochłopięcych lat . Denis jest też narratorem tej opowieści . Któregoś pięknego dnia Arnie spotyka Christine . Jednak Christine , to nie kobieta , chociaż jej imię brzmi tak słodko , to samochód . A konkretnie Plymouth fury rocznik 1958 , biało czerwony . Przynajmniej tak się wydaje , ponieważ w chwili kiedy Arnie widzi ją po raz pierwszy z koloru mało co zostało . Samochód jest ruiną . Pogięte blachy , poprute siedzenia , porozbijane szyby i reflektory . Po prostu złom . Jednak pryszczaty Arnie jest zauroczony , zakochany od pierwszego wejrzenia . Kupuje samochód . Teraz dopiero się zaczyna , akcja nabiera tempa i zaczynają się dziać rzeczy dziwne i z Arniem i z jego samochodem . Czego w tej książce nie ma . Piękne plastyczne postacie , dopracowane cudnie . Bolesne dorastanie nastolatka , którego nikt nie rozumie . Pierwsza miłość , zazdrość rozczarowanie . Poczucie winy , zakazane uczucie , pojęcie odpowiedzialności za swoje czyny . Despotyczna matka , nie potrafiąca zrozumieć , że syn chce być decyzyjny i samodzielny . No i oczywiście to najważniejsze , samochód którego licznik cofa się do tyłu sam . Samochód który jest w stanie opętać swojego właściciela i wyeliminować wszystkich którzy są przeciwko niemu . Ja po tej książce przez parę tygodni trochę dłużej i baczniej przyglądałam się samochodom na parkingu przed moim blokiem . Polecam tę książkę nie tylko sympatykom Stephena Kinga .