Srebrni to arystokraci o nadprzyrodzonych mocach, zaś Czerwoni są tanią siłą roboczą przymusowo wysyłaną na wojnę. Wydawać by się mogło, że Mare jest jedynie utalentowaną złodziejką, ale już wkrótce objawia się w niej moc, która stanowi zagrożenie dla Srebrnych. W Norcie narasta niepokój, a ataki tajemniczej Szkarłatnej Gwardii przybierają na sile.
Kiedy Przyjaciółka mówi Ci, że ta książka jest dobra, po prostu po nią sięgasz! Ale czy rzeczywiście podzielam tę miłość do “Czerwonej Królowej”? To historia o pragnieniu wolności i równości, odnajdywaniu siebie, a także młodzieńczych zauroczeniach. Fabuła tej powieści kupiła mnie w całości. Była doskonale przemyślana, spójna, logiczna i przede wszystkim ciekawiła właściwie od pierwszych stron. Akcja rozwijała się stopniowo, dozując dynamikę wydarzeń i tym samym przez cały czas utrzymując zainteresowanie czytelnika. Polubiłam się z Mare, Calem i Mavenem. Z wielkim zaangażowaniem śledziłam ich losy. To jedna z tych historii, w których przywiązujesz się do bohatera, a potem okazuje się, że swoim zachowaniem całkowicie zmienił sposób, w jaki się na niego patrzyło. Spędziłam z tą książką kilka przyjemnych wieczorów, ale powiem Wam, że jakoś nie potrafiłam poczuć tego całego wulkanu emocji. Mimo kierującej mną ciekawości, nie zdarzyło mi się wpaść w szalony czytelniczy trans, w których tak mocno wkręcałam się w treść, pochłaniając ją bez opamiętania i nie mogąc odłożyć lektury nawet na chwilę. Składam to jednak na karb gatunku, z którym dopiero co się przegryzam. Nie zamierzam jednak porzucić tej serii. Koniecznie chcę wiedzieć, co wydarzy się dalej! Jeśli tak samo, jak ja, dopiero zaczynacie z fantasy, sięgnijcie po “Czerwoną Królową”. Zapewniam, że nie będziecie się z nią nudzić!