Najbardziej niedorzeczny romans to…?
„Diabeł w obrączce” to czwarty tom z serii Nie taki diabeł straszny. Czy udany? I tak i nie.
Główną bohaterką jest zwariowana kobieta, której wszędzie jest pełno, lubi się dobrze bawić i mówi wprost, czego chce. Gdy przychodzi jej organizować przyjęcie przyjaciółki, jako swojego kompana otrzymuje mężczyznę, który jest jej przeciwieństwem. Kiedy już dochodzi do ich spotkania, są jednocześnie sobą zainteresowani, jak i zdystansowani. Po pewnym czasie i po pewnej ilości alkoholu wyjeżdżają do Vegas i… biorą ślub. A potem jak gdyby nigdy nic, każde idzie w swoją stronę. Tylko że oprócz ślubu wydarzyło się coś jeszcze i będą musieli razem stawić temu czoła.
Książka zaczyna się od listu, z którego wynika, że może nie być kolorowo. Jest to na pewno dobry początek, bo do końca nie jest pewne, czy i tym razem będzie możliwe dobre zakończenie. Autorka zachęca tym do sprawdzenia, co musiało się wydarzyć, że ktoś napisał takie słowa. Później fabuła nie do końca mi się podoba. Zaczynają dziać się tak głupie rzeczy, przez które co chwilę musiałam się oderwać, żeby powiedzieć bezgłośne „co?”. Nie zmienia się to przez długi czas, im dalej w książkę, tym bardziej wydawało się to niedorzeczne.
Ale!
Lektura ma też swoje plusy. Czyta się ją naprawdę szybko, historia mimo wszystko wciąga i chce się poznać jej zakończenie. Pod koniec książki akcja nabiera tempa, pojawiają się większe problemy, których rozwiązanie wcale nie jest łatwe. Dodatkowo na sam koniec dostajemy od autorki dużego kopa w postaci dramatycznej sytuacji bohaterów. To był strzał w dziesiątkę.
Podsumowując, książka ogólnie jest fajna, choć jest też bardzo nierealna. Nie jest to to, co w poprzednich tomach, które kompletnie mnie pochłonęły, ale też było w niej coś, co jednak kazało mi ją przeczytać do końca. Jeśli lubicie takie historie, to polecam wam właśnie tę pozycję. 5/10