Przywilejem wieku i statusu społecznego jest możliwość wygłaszania mniej lub bardziej kontrowersyjnych myśli. "Zapiski..." mają dość skomplikowaną formę, na którą składają się poglądy głównego bohatera (alter ego autora), który przygotowuje książkę ze swoimi przemyśleniami. Obok jest historia rozpisana na dwa głosy - wydarzeń z perspektywy pisarza oraz jego sąsiadki, Anyi. Dość ciężko się to czyta, strona podzielona jest na trzy części, czytelnik sam musi podjąć decyzję co do sposobu czytania.
Spotkanie Anyi i JC jest zderzeniem światów, podejść do życia, zderzeniem kwitnącej młodości oraz przemijającego życia. Coetzee jest rozbrajająco szczery nie tylko jeśli chodzi o poglądy, ale i o postrzeganie starzejącego się ciała i zmian w nim zachodzących. Nie jest to literatura rozrywkowa, raczej taka przez którą się brnie. Ale na pewno warta przeczytania.