„Prawdę powiedziawszy, jedynymi rzeczami w mieszkaniu, które Crowley darzył jakimś osobistym zainteresowaniem, były rośliny doniczkowe. Były olbrzymie, zielone i wspaniałe z błyszczącymi, zdrowymi, jaśniejącymi liśćmi.
Działo się tak dlatego, że raz w tygodniu Crowley obchodził mieszkanie z zielonym, plastikowym spryskiwaczem, opryskując liście
i przemawiając do roślin.
O rozmawianiu z roślinami dowiedział się w latach siedemdziesiątych
z czwartego programu radiowego i uznał to za znakomity pomysł. Chociaż rozmawianie nie jest być może właściwym słowem
na określenie tego, co robił.
To zaś, co robił, było uczeniem ich bojaźni bożej.
Ściślej mówiąc – bojaźni Crowleya.
W dodatku co kilka miesięcy Crowley wybierał roślinę rosnącą zbyt powoli albo ulegającą więdnięciu liści czy brązowieniu, albo też po prostu nie wyglądającą tak dobrze jak inne i obnosił ją wśród pozostałych.
- Pożegnajcie się z waszym przyjacielem – mawiał. – Po prostu nie potrafił dać sobie rady…
Następnie opuszczał mieszkanie z występną rośliną i wracał około godzinę później z wielką, pustą doniczką, którą ustawiał w widocznym miejscu.
Rośliny były najprzepyszniejsze, najzieleńsze i najpiękniejsze w całym Londynie. A także najbardziej przerażone”.
Zgodnie z Przenikliwym i Trafnym Proroctwem Agnes Nutter - jedynej całkowicie wiarygodnej wróżki - świat skończy się w sobotę. Dokładnie mówiąc: w najbliższą sobotę. Jeszcze dokładniej: zaraz po kolac...
Jestem bardzo ciekawa, jak wypadnie serial.
Najpierw obejrzałam serial, potem przesłuchałam książkę i prawdopodobnie to był mój błąd. Na ekranie historia nabrała kolorów, wszyscy zaangażowani dali z siebie 200%. Każda z postaci zostawiła swoją...
Książka przeleżała na mojej półce lata. Lata, gdy co krok ktoś próbował mi o niej przypomnieć, ale nawet serialowi nie udało się mojej lektury przyspieszyć. Wiedziałam, że i to, i to może mi się spod...
No tak. Apokalipsa. Wszyscy się do niej przygotowywali przez tysiąclecia, wszystkie drobne zwycięstwa prowadziły właśnie do tej chwili, do chwili w której... pewien diabeł nie dopilnował, a pewna sat...
Nie jestem fanką Pratchetta, za to jestem fanką Gaimana. Nie wiem jak praca nad tą książką została podzielona pomiędzy autorami. Wiem za to że niemiłosiernie się nudziłam przez pierwsze 120 stron. Od...