Sięgając po "Drobny kłopot" spodziewałem się czegoś innego doświadczony lekturą "Dziwnego przypadku psa nocną porą". Tamta książka była prawdziwa, ale i zabawna. Sądząc po niej, i po reklamach umieszczonych na okładce, spodziewałem sie podobnej stylistyki po "Drobnym kłopocie". Nic z tego, ta książka stosunkowo rzadko bywa zabawna.Szczerze przyznam, że po kilkunastu stronach spisałem tą pozycję na straty. Nie śmiałem się w trakcie lektury, główny bohater był po pięćdziesiątce, i wprowadzono od razu tyle postaci, że nie mogłem się odnaleźć. Aż tu nagle, koło 100. stronicy zorientowałem się, że nie wiedzieć czemu wciągnąłem się po uszy w tę opowieść o dysfunkcjonalnej rodzinie. Stwierdziłem to z zaskoczeniem, kiedy przez 10 minut walczyłem ze sobą, czy przeczytać następną stronę, na której to bohater miał zrobić coś niesłychanie głupiego. Krążyłem jak pies wokół budy drżąc o to, czy w porę się nie powstrzyma i jakie to będzie miało dla niego konsekwencje. Nieczęsto aż tak drżę o losy protagonisty.Od tamtego momentu zaktualizowałem swoje oczekiwania i nic już mi nie przeszkodziło w czerpaniu pełnej przyjemności z czytania. Bo to naprawdę dobra pozycja, nawet jeśli nie jest komedią.