Stephanie ma niebywały talent do przebywania w niewłaściwych miejscach w niewłaściwym czasie. Prosty wypad na lunch kończy się wybuchem samochodu. Łowczyni staje się celem. Taka karma. Jednak stara się znaleźć kryjówkę. Idealne jest mieszkanie Komandosa, twardego faceta, który wprowadził ją w tajniki zawodu. Groteskowy wyścig z czasem i szalonymi pomysłami wścibskiej babci Mazurowej połączony z polowaniem na pączki. Nazywam się Stephanie Plum i dżemem umazałam się nie raz, w przenośni i dosłownie. Na przykład wtedy, gdy przez przypadek spaliłam zakład pogrzebowy. To była gigantyczna plama, matka wszystkich plam. Doczekałam się za nią zdjęcia w gazecie. I teraz, gdy idę ulicą, to ludzie mnie rozpoznają.