Proza jak smoła gęsta, ciemna, oblepiona znaczeniem i emocjami. Sięga bardzo głęboko, dotykając sensów ostatecznych. Motyw rzeki, rozlanej szeroko, nieodwracalnej w swoim pędzie, bezwiecznie i ślepo porywającej wszystko na swojej drodze jest oczywistą metaforą losu. W obu opowieściach przeznaczenie chichocze złośliwie, losy protagonistów są z góry skazane na klęskę i czujemy to od samego początku. Doskonała, pochłaniająca proza; przypomniała mi jak bardzo wsiąkłam w Faulknera w czasie studiów i jak ważne są powroty do mistrzów pióra.