Zdecydowanie bardziej jest to „Historia mojej miłości” niż „Ekspedycja”. Mam wrażenie, że autorka dużo większy nacisk położyła na zrelacjonowanie swojego dogłębnego, miejscami wręcz obsesyjnego śledztwa, niż na zaprezentowaniu wyprawy Andreego. Ale czy nie taki był zamysł? W tym wypadku wina leży po mojej stronie, a dokładnie po stronie moich oczekiwań. Niemniej czytając książkę walczyły we mnie dwie frakcje. Udzielająca się fascynacja, z jaką Bea Uusma podąża śladami niefortunnej ekspedycji balonu „Orzeł” kontra podskórne wrażenie, że autorka próbą rozwiązaniem zagadki karmi własne ego. Muszę jednak oddać sprawiedliwość książce. Jest to pozycja dobra i bardzo, bardzo ciekawa. Rzetelne i szczegółowe badanie historii wyprawy, jak i pozostałych z niej artefaktów, plus liczne fotografie musi budzić podziw czytelnika i może trafiać w gusta zarówno fanów historii, jak i kryminałów.