Książka budzi respekt swoimi rozmiarami. I wywołuje komentarze u wszystkich, którzy ją zobaczą. Została nawet porównana do Dzieł Zebranych Lenina. Zawartość na szczęście nie jest tak przerażająca. To historia I Wojny Światowej zanurzona w telenowelowym sosie.
O ile warstwa historyczna budzi szacunek szczegółowym researchem, tak warstwa obyczajowa jest schematyczna i przewidywalna. Sceny erotyczne pojawiają się, jak ktoś wyliczył, mniej więcej co 20 stron a bohaterowie są zbyt liczni i siłą rzeczy pobieżnie naszkicowani. Do połowy czytałam z lekką pobłażliwością jako powieścidło niezbyt wysokiego lotu. Jednak przy opisie bitwy nad Sommą nabrałam do autora szacunku. Bowiem książka dobrze obrazuje bezsens i okrucieństwo wojny. I wojna światowa pokazana jest z perspektywy Anglików, Niemców, Rosjan i Amerykanów, jednak brak tu jeszcze jednego upadłego giganta: Austro-Węgier. Przecież od niego wszystko się zaczęło! Autor ma wyraźnie lewicowe poglądy, był nawet działaczem Partii Pracy, lecz mnie to nie przeszkadza. Dobrze są tu oddane przyczyny reform społecznych na zachodzie Europy oraz wybuchu Rewolucji Październikowej. Jeden z wątków dotyczy walki kobiet o ich prawa i jemu najmocniej kibicowałam. Niestety, końcówka mocno mnie już nużyła.
Nic nie zmieni mojej niechęci do zbyt opasłych książek. Napisać ponad 1000 stronicową kobyłę, która byłaby interesująca od pierwszej do ostatniej strony naprawdę nie jest łatwo. A porywanie się na ta...