Bardzo stara i piękna bajka o Kacperku, który sam nie wiedział co chce w życiu robić. Aktualne, a jakże! Próbował pracy u szewca, krawca, a nawet u magika. Lecz na nic to, nic do głowy nie wchodzi, coś innego robić chce. Nie dla niego szycie, miary i zaklęcia. Matka załamana, a on zniechęcony. Cóż począć? Ale przypadkiem poznał swe powołanie. Czyli jak w życiu. Kacperek odkrył miłość do skrzypeczek. Co więcej, dzięki nim sprawiał radość wszystkim dookoła.
"… Była mama Kłopocinka.
Miała kozę, miała synka.
I nad rzeczką srebrosiną
chatkę. Spójrz – pod jarzębiną.
Pod tym drzewem, co się przecie
zdaje w śniegu, gdy jest w kwiecie.
Pod tym drzewem, co się z dala
widzi w ogniu, gdy w koralach.
Koza była poczciweczka;
co dzień dała garnek mleczka.
A ten synek – prawdę powiem,
to miał tylko psoty w głowie,
aż martwiła się mateczka:
„Co wyrośnie z mego dziecka?
Nie chcę mieć syneczka osła,
więc go oddam do rzemiosła”.
– Mój Kacperku, chodź do miasta.
Musisz uczyć się i basta!…"
"… Była mama Kłopocinka.
Miała kozę, miała synka.
I nad rzeczką srebrosiną
chatkę. Spójrz – pod jarzębiną.
Pod tym drzewem, co się przecie
zdaje w śniegu, gdy jest w kwiecie.
Pod tym drzewem, co się z dala
widzi w ogniu, gdy w koralach.
Koza była poczciweczka;
co dzień dała garnek mleczka.
A ten synek – prawdę powiem,
to miał tylko psoty w głowie,
aż martwiła się mateczka:
„Co wyrośnie z mego dziecka?
Nie chcę mieć syneczka osła,
więc go oddam do rzemiosła”.
– Mój Kacperku, chodź do miasta.
Musisz uczyć się i basta!…"