Opinia na temat książki King

Ostatnio postanowiłam zrobić czystkę w swojej czytnikowej bibliotece i traf chciał, że padło na "Kinga". I ja się pytam: skąd te zachwyty?
To że bohater jest zły i ponury (i ciągle wszyscy muszą to podkreślać - w moim odbiorze to słaby bandzior i jeszcze słabszy zabójca), a jego przyszła oblubienica ma amnezję, nie stanowi o głębi historii.
Nie sposób uwierzyć w to nagłe zakochanie z obu stron, bo sorry, ale niewiele mieli ze sobą do czynienia to i jak mieli się zakochać? Psychologicznie to pod syndrom sztokholmski można podciągnąć.
Pozostali bohaterowie zostali wprowadzeni na potrzeby przyszłych części cyklu (nienawidzę tego!) i zostali potraktowani po macoszemu (uwielbiam dobrze rozpisane relacje przyjacielskie w romansach - tutaj takowych nie ma, chyba autorka ma problem z przedstawieniem czegoś innego niż relacje damsko-męskie albo nie ma na nie pomysłu).
Nic mnie tu nie zachwyciło, nic nie przekonało i tylko chęć poznania historii Doe mnie zatrzymała. I niestety przeczytałam drugą część - "Tyrana". I chociaż trudno w to uwierzyć to tam jest jeszcze gorzej.