Mam problem z tą książką. Doprowadziła mnie do rzadkiego stanu potężnego wkurwienia (sorki, ale inaczej nie da się tego określić). Z jednej strony porywająca powieść o kobietach w czasach, kiedy były mniej warte niż bydło, o tym jak walczyły o swoją wolność, godność i miłość. Z drugiej strony mężczyźni – brutalni, bezduszni, traktujący kobiety instrumentalnie. Nawet wielka miłość proroka Mahometa (Muhammada) do jego tzw. ukochanej żony Aiszy, nie była chyba taka wielka skoro po niej poślubił kilkanaście kobiet (oczywiście dla dobra jego ludu i islamu) i z wielkim zapałem dążył do skonsumowania tych związków. To dziwny świat – islam, dla mnie niepojęte są propagowane tam zasady życia, oczywiście bardzo wygodne tylko dla mężczyzn – panów świata. Ty kobieto nie możesz być zazdrosna i zła o inne żony – masz je kochać i szanować, a twój mąż ma prawo je bzykać kiedy i jak chce, a ty masz być szczęśliwa, że twój mąż się spełnia! Ale żaden inny mężczyzna nie może nawet zerknąć na kobietę, nie mówiąc o dotknięciu jej (to była zdrada - dokonana oczywiście przez kobietę) – przecież ona jest własnością innego i oczywiście grzeszy nawet każdym oddechem i spojrzeniem, Nie chcę obrazić tej części mężczyzn, którzy widzą jednak w kobiecie istotę myślącą i czującą, ale znienawidziłam mężczyzn po tej powieści, zbrzydziła mnie ich hipokryzja i bezduszność, ich bezwzględna chuć.
Przepraszam w tym miejscu mojego Męża, który jest najwspanialszym facetem na świecie i Prawdziwym Mężczyzną, ale to on zadziałał jak odgromnik i zebrał wszystkie pioruny na męski świat od zarania dziejów i wszystkie moje złorzeczenia i dziękuję, że zniósł je ze spokojem i hartem ducha.
Dziękuję Bogu za świat w jakim żyję i za wolność i miłość, której mogę doświadczać.
PS. Fanazjuję, że chichot losu sprawiłby, że teraz żylibyśmy w odwróconej sytuacji: jedna żona i kilku (kilkunastu) mężów i konkubentów. Każdy ma swój pokoik i swoje zadania do wykonania: jest tyle obowiązków domowych i innych. Potem noce, każdy z nich ma swoją noc i swoją radość raz na jakiś czas (oczywiście jeśli JA będę miała ochotę dać im przyjemność), rozkosz jest tylko dla mnie. Nie mają prawa być o siebie zazdrośni, mają się wspierać i lubić – przecież JA i moje potrzeby są najważniejsze. Mężowie mają być posłuszni, potulni i cisi. Odzywają się tylko po udzieleniu im głosu. Każda niesubordynacja wzbudza mój surowy gniew, słuszny gniew. Takie jest prawo kobiet.
Cholera, ależ to we mnie siedzi!