Książka jest na pograniczu sensacji, reportażu i popularnonaukowej. Prezydent USA pod wpływem osobistych przeżyć pragnie zlikwidować handel kokainą. W tym celu zatrudnia Paul Devereaux zwanego Kobrą, emerytowanego agenta CIA wyrzuconego za „zbytnią brutalność” wobec wrogów. Kobra dostaje budżet w wysokości 2 miliardów dolarów i pełnomocnictwa, które pozwalają mu działać poza wszelką kontrolą. W pierwszej części książki razem z Kobrą poznajemy szlaki przemytu narkotyków. Autor pokazuje, jak działa handel kokainą, jakie są szlaki przerzutu narkotyków z Ameryki Południowej do Afryki i Ameryki Północnej i jak omijają kontrole. Pomysł na przedstawienie najrozmaitszych gangów handlujących narkotykami z największym kartelem kierowanym przez Don Diego zainteresował mnie. Największą wartość mają informacje, którzy celnicy i gdzie są przekupieni, w których miejscach następuje przerzut, jakie samoloty i statki są zaangażowane w przemyt. W tle Kobra buduje swoją własną armię składającą się ze statków, dronów i samolotów. Następuje godzina zero i jednoczesny atak na wszystkich frontach. Rozpoczyna się wojna, w której nie bierze się jeńców. Czy uda mu się przerwać szlaki przerzutowe? Jakie będą tego konsekwencje w Europie i w Ameryce Północnej? Czy świat może istnieć bez handlu kokainą?
Interesujący pomysł na powieść, dzięki której poznałam nieznane mi rejony. Ciekawa powieść sensacyjno- polityczna, pokazująca mechanizmy, którymi kieruje się świat i dlaczego są problemy nierozwiązywalne? Z przyjemnością wysłuchałam jej w wykonaniu Jana Peszka, gdyż przy prozie Forsyth’a nie można się nudzić.