Królestwo

Książka, w której bajkowe "żyli długo i szczęśliwie" wydaje się być groźbą, a nie marzeniem. Magiczny park rozrywki i wręcz idealne Czarodziejki, których życie podporządkowane jest zasadom i oczekiwaniom odwiedzających. Ale czy życie z dala od problemów, w złotej klatce jest faktycznie tak wspaniałe? "Królestwo" pokazuje, że nie ma jednej właściwej rzeczywistości. Zależnie od tego z jakiej perspektywy na nią spoglądamy widzimy "naszą małą rzeczywistość", która dla drugiej osoby może okazać się absurdem.
Czytając książkę z początku byłam zachwycona wizją parku, w którym bioinżynierowie konstruują hybrydy maszyn i wymarłych gatunków. Nie byłoby wspaniale móc zobaczyć żywego ptaka dodo? Jednak z każdą stroną główna bohaterka odkrywa coraz więcej mrocznych tajemnic, które są ukrywane przed wzrokiem odwiedzających, aż w końcu sama stawia pytanie czy rzeczywiście warto jest konstruować żywy organizm jeśli wiemy, że niedługo umrze? Czy cel zawsze uświęca środki?

  Moje oczekiwania były spore w stosunku do tej książki, niestety zawiodłam się.
 Czytając tą powieść, nie mogę uniknąć porównań do Spektrum Martyny Raduchowskiej i replikantki Mai.
 I o ile w serii Martyny Raduchowskiej, była akcja, wciągający wątek i emocje, o tyle tutaj, przynajmniej dla mnie było po prostu.... nudno.
 Owszem mamy tu najnowsze osiągnięcia bioinżynierii, niezwykłe Czarodziejki, które wyglądają jak ludzie, ale jak dla mnie zabrakło iskry; tego, co wciąga mnie w swój świat stworzony przez autora.
 Pomysł ciekawy.... ale. Ocenę pozostawiam każdemu z osobna.