"Ukraińcy i Polacy ,którzy w czasie wojny pracowali jako robotnicy przymusowi na rzecz Niemców,zostali zwolnieni i wrócili do swoich domów.(...)Hanna,wraz z innymi mieszkańcami wsi,musiała pracować na polu.Pewnego popołudnia ,po długim dniu harówki na polu marchwi- a w ostatnich dniach niewiele jadła-poczuła,że kręci jej się w głowie"
Nie skończę "Lat rozłąki".Nie potrafię się zdobyć na współczucie dla Hanny i jej rodziny. Nie mogę się smucić z powodu tego,że głodowała harując na niemieckich polach.
Co z tysiącami przymusowych pracowników,którzy na tychże polach stracili życie,siły i godność?
Moja babcia,jej siostra i wielu młodych ludzi z okolic,zostało wywiezionych na przymusowe roboty do Niemiec.Wielu spośród nich nigdy nie wróciło.Wielu skończyło w obozach.
Hanna i jej rodzina mieli źle bo wylądowali po niewłaściwej stronie muru?
Cała wschodnia Europa tam wylądowała a skutki tego są odczuwane do dnia dzisiejszego.
Ta książka jest na pewno ważna dla Hanny. Dla mnie jest nie do zniesienia.