Nie umiałam zamknąć tej książki bez uprzedniego przeczytania co do ostatniej strony. Jaki mam żal do autorki? Traktuje swoich bohaterów nierówno. W "Sekrecie" w ogóle kiepsko zostały opisane emocje głównego bohatera zmagającego się z wyniszczającą chorobą. A tutaj o ile kobieta po wypadku wiele nam o sobie opowiada i wręcz namacalne jest to, jak sobie nie radzi z pomijaniem przez jej mózg jednej strony, z frustracją i świadomością swoich ograniczeń, braku samodzielności, o tyle już reszta bohaterów jest jak powycinana z papieru. Rozumiem, że w centrum winna stać Sara, to ona miała wypadek, ale to tak, jakby reszta wręcz nie zasługiwała na tyle uwagi by nadać ich egzystencji cielesności.
Po trzech przeczytanych książkach widzę już wyraźnie, iż Genowa bardziej skupia sie na jednostce chorobowej od strony medycznej, niż emocjonalnym odbiciu zmagań z rzeczywistością swoich bohaterów. Najbardziej satysfakcjonująca była dla mnie lektura "Motyla" i odnoszę wrażenie, że to będzie najwyżej oceniona przeze mnie książka tej autorki. Choć dziś sama nie wiem, czy to tylko dlatego, iż była dla mnie pierwszą lekturą z tak dokładnym opisem zagadnienia, czy też na opisanie tamtej bohaterki autorka miała więcej czasu, dołożyła najwięcej starań na spisanie fabuły. "Motyl" wydaje mi się być kompletny pod każdym względem, a w przypadku "Lewej strony.." są wyraźnie dostrzegalne braki. I nie chodzi mi tu o samo odczucie satysfakcji po przeczytaniu, oddania klimatu i dramatyzmu, tylko zasadniczych niedociągnięć w fabule, gdzie czasem coś jest odsuwane na dalszy plan oraz ukazywaniu postaci poza główną bohaterką jako mniej istotnych w procesie realizacji przedstawiania przypadku medycznego.
Oceniam treść dość wysoko, ze względu na zetknięcie czytelnika z czymś nieznanym i w tym wypadku tak nierealnym, że trudno nam sobie wyobrazić do końca emocje skumulowane w bohaterach takich przypadków. Również ze względu na wprowadzone realia egzystencji w ciągłym biegu, gdzie nie ma czasu na przeżywanie chwil z bliskimi, gdzie jest się tak zmęczonym, że nawet sukcesy nasze czy ich nie cieszą. To, jak wiele musi zmienić się w życiu człowieka, żeby przestał pędzić i móc skupić uwagę na jakości swego życia jest tu elementem wiodącym. Taki paradoks: dopiero, gdy życie traci na jakości, zaczynamy bardziej skupiać uwagę na tym, by było lepsze, przeżywane w pełni.