Madonna z Notre-Dame

Zagadkowa śmierć młodej kobiety na terenie katedry rozpoczyna śledztwo. Dwaj policjanci i młoda pani prokurator znajdują podejrzanego, sprawa zakończona, nie, a ja spodziewam się jakiegoś zwrotu akcji. bo to połowa książki. Zwrot akcji jest, do sprawy miesza się ksiądz, który nagle jest mądrzejszy niż wszyscy śledczy w Paryżu. Spodziewacie się zachwytu - nic z tego, pozycja pretenduje do gniota 2018 roku. Historia morderstwa tak banalna, że ze świecą mogę szukać, co ostatnio tak złego czytałam. Postaci wplatane w historię, nic nie wnoszą, jakieś informacje z przeszłości, które mają coś mówić o zabójcy są idiotyczne. Autor miał się na kilka miesięcy zatrudnić w katedrze by oddać jej klimat - to co napisał, napisałby nawet lekko kumaty turysta.
Odradzam po raz pierwszy książkę wszystkim, z czystym sumieniem.

BEZ WINY

W katedrze Notre-Dame zostają odnalezione zwłoki młodej kobiety. Ofiara została umieszczona w pozycji klęczącej; nikt nie zauważył, że od dłuższego czasu jest martwa. Wychodzą na wieść fakty, że dzień wcześniej, podczas procesji, dziewczyna została zaatakowana przez fanatyka religijnego. Policja ma już swojego podejrzanego. Nikt nie chce słuchać księdza, który jest przekonany, że za zabójstwem stoi zupełnie inna osoba.

Już jakiś czas temu kupiłam tę książkę. Jednak dopiero teraz zabrałam się za lekturę. Kompletnie mnie nie wciągnęła. Zero jakiejkolwiek akcji, napięcia i niespodzianek. Od samego początku łatwo można przewidzieć sprawcę. Bohaterowie są tak irytujący, że nie idzie przejść przez całość bez zgrzytów zębami. Sama historia tak obrzydliwa, że bierze na wymioty. Kompletny niewypał.