Zbliża się Ragnarok, koniec świata Wikingów, a Magnus i jego przyjaciele muszą spróbować powstrzymać Lokiego, zanim bitwa czasów ostatecznych zniszczy nie tylko ich, ale całą planetę. Czyli normalny dzień dla nordyckich półbogów ;)
Gdybym była dziesięć lat młodsza, ta książka z pewnością by mnie zaszokowała, ale tak się nie stało…
Początek brzmiał obiecująco i czułam, że czeka mnie wiele oszałamiających przygód, ale po połowie tej książki poczułam się trochę zawiedziona. Znów mamy misję za misją, proroctwo za proroctwem, ale to już wszystko było, ten schemat się powtarza i nie zaskakuje. Wiadomo że drużyna wykona wszystkie zadania, praktycznie bez większego wysiłku i będzie happy end. I jakoś brakowało mi czegoś świeżego… Plusem jest to że wiele postaci wydaje się dorastać i uczyć się cennych lekcji życia, ale sposób, w jaki autor opowiada tę historię, jest po prostu nudny.
Mimo wszystko, jakaś część mnie nadal cieszyła się z uczestnictwa w tej historii, ponieważ bardzo chciałam poznać zakończenie. I muszę przyznać, że tu też nastąpiło rozczarowanie, ponieważ koniec jest totalnie antyklimatyczny. Flyting czyli obrzucanie się obelgami? Poważnie?
Podoba mi się, że Rick Riordan otworzył świat mitów nordyckich dla większej liczby ludzi, bo sama sprawdzałam niektóre informacje czy są z mitologii czy wymyślone przez autora. Ale nie wiem, co się stało, trylogia niespecjalnie do mnie przemówiła.