Pozytywnie zaskoczyła mnie ta książka!
Mimo, że nie wczytywałam się w opinie, czasem ogólna ocena do mnie docierała i do lektury byłam nastawiona dość sceptycznie. A jednak podobało mi się! Wciągnęłam się w tę historię. Fabuła jest całkiem ciekawie rozwinięta. Już początek zapowiadał ciekawą historię, autorka podjęła temat bardzo konserwatywnego wychowania, główna bohaterka, Bailey urodziła się, wychowała w dość specyficznym miejscu, wśród społeczności w dużej mierze odseparowanej od reszty świata, w której panowały pewne zasady, a tak naprawdę szereg zasad. Nie używano telefonów komórkowych, kobiety ubrane były od stóp po samą szyję, nie wolno było im nosić spodni, seks dozwolony był tylko po ślubie.
I chociaż dziewczyna od kilku lat żyła poza tą społecznością, sporo w niej zostało, w jej głowie.
Po tym, jak przeżyła spontaniczny numerek w toalecie luksusowego klubu, jej myśli nie chciały opuścić słowa dotyczące jej samej. Bezwstydnica. Dziwka.
I wciąż ten problem, że facet może i to jest okey, ale kobieta jest napiętnowana.
Bardzo podobało mi się to, że autorka pokazała, że B. cały czas gdzieś tam się z tym zmagała, sama ze sobą, że to nie było dla niej łatwe.
Nie zapominajmy jednak, że to erotyk i scen tego typu trochę było.
Kalen, czyli przystojniak z klubu, był, no tak trochę typowo, arogancki, bezczelny, pewny siebie i władczy jak cholera!
Za każdym razem, kiedy Bailey mu coś odszczekała, byłam z niej dumna! ;P
Fabuła nie skupia ...