„Wśród ośmiu miliardów ludzi zawsze wybiorę ciebie” – usłyszeć takie słowa to jak wygrana w Lotto. To deklaracja, której nie można ot tak cofnąć, a raz usłyszana ni jak nie może zostać odsłyszana. Droga do niej była cierniem wybrukowana i nie było nawet cienia szans, by przejść nią bez skaleczenia.
Minęły cztery lata od dnia kiedy świat Brysona rozpadł się na milion kawałków, których nikt, prócz tej, która zmieniła wszystko nie mógł poskładać. Sophia Cole wciąż odczuwała skutki wypadku. Lucas w mistrzowski sposób zagarnął ją dla siebie. Coś o co tak długo się starał było już jego, jego skarbem. Tylko czy tak ją traktował? Czy, jak obiecał zrobił wszystko, by wróciła jej pamięć? Czy chciał tego tak samo bardzo jak ona? Czy tego właśnie chciał?
A czego pragnęła Sophia? Gdzieś podświadomie wiedziała, że coś jest nie tak. Czy mogła się kiedyś zakochać w mężczyźnie, który nawet nie był w jej typie? Ale mieli przecież syna Justina. Tylko czy to coś znaczy?
Tyle się w ciągu tych czterech lat zmieniło w jej życiu: zmiana otoczenia-dla jej dobra, dziecko – z „ukochanym” i ukończenie dziennikarstwa oraz praca w redakcji – bo podobno finanse niebyły dla niej.
Tymczasem Bryson stoczył kolejną wielką walkę, taką w której wygrany zabierał wszystko. Uzależnienia mają nie tylko namacalny wymiar „Był uzależniony. Od niej także.”
Nie potrafię sobie wyobrazić, przez co musiał przejść nie ustając w poszukiwaniach ukochanej. A ta jakby zapadła się pod ziemię, jakby sam diabeł ogonem nakrył… ja dobrze wiem jak ma na imię ten diabeł! Jak miał odnaleźć kogoś, kto stał się duchem i kogo tamtego dnia wypuścił z rąk. Przeznaczenie bywa przebiegłe i są przypadki kiedy to wykorzystując „palec Boży” zmienia losy ludzkie, tak by kręte ścieżki po których stąpają spotkały się ponownie. Nawet zmiana wyglądu go nie zmyli. Wystarczy jedno zlecenie szefowej Sophii, by nadać książce właściwego smaczku.
Bryson odkrywa, że jego wcześniejsze obawy o to, że powodem zerwania kontaktu był powrót pamięci Sophii, a co za tym idzie jego „grzeszki” – nie miały potwierdzenia w rzeczywistości. Pomyśleć można, że to była wspaniała wiadomość, tylko jak to sprawić, by zakochała się w nim na nowo?
„-Zrobię wszystko, by ją odzyskać.
-Zrób to jednak małymi kroczkami, tak jak na początku. Zdobywaj, jak jeszcze żadnej innej kobiety …”
Taki był plan.
Chwila, kiedy prezes poznaje syna była dla mnie, jakby zawieszona w przestrzeni. Spotkać kogoś, kto jest tobą z przeszłości, to coś co jest najlepszym testem na ojcostwo. Fragment w którym się poznali przeczytałam kilkakrotnie, było warto!. Dokładnie tak go sobie wyobrażałam – zaskakująco szczery.
Nie będę wróżką, jeśli powiem, że przy tak silnych osobowościach realizacja planu od punktu A do Z nie obejdzie się bez niespodziewanych przerw na „WC”.
Zapewne sam pan milo..miliar…no taki co do ma barrrdzo dużo zer na koncie poprzedzonych jedynką nie spodziewał się, że jego podchody w kierunku Sophii zostaną tak szybko wystawione na próbę.
Budzisz się nad ranem i nagle wszystko pamiętasz. A jeśli miałabyś nakręcić o tym film i nadać mu tytuł, to podejrzewam, że mało kto miałby ochotę z czystym sumieniem sięgać po niego w wypożyczalni. Kiedy wspomnienia znalazły ponownie swoje miejsce w pamięci Sophii zareagowała tak, jakby te 4 lata w ogóle się nie wydarzyły. Odeszła.
Tym razem także nie była sama, ale tym razem mógł coś uczynić co też zrobił. Jeden telefon – wystarczył.
Historia całej trójki to opowieść o zmianach, walce, zrozumieniu i miłości, a tej ostatniej jest naprawdę sporo i to w różnych kombinacjach.
Jeśli jesteście ciekawi, podobno niezawodnego „przepisu” na braciszka, to autorka zdradza go na ??? stornie – co Wam będę zdradzała, sami doczytajcie. Sama jestem mamą i jeśli moim dzieckiem miałby być Bryston to widząc jego ogromną metamorfozę to duma zapewne rozpierałaby mi pierś. Choć przyznać muszę, że były chwile, kiedy to zostawiał lekko uchylone drzwi do swojego wnętrza co stanowiło zaproszenie do odwiedzin demonów. Nie zawsze udało mu się je wyprosić, bo nie każdy rozumie polecenie „wypier*ć”. Na szczęście Susanne miała bardzo szybką lekcję językoznawstwa, którą zdała –z lekką pomocą – na piątkę. To zdarzenie było jak pobyt w czyśćcu. Nadszedł w końcu czas na dopasowanie elementów puzzli i to tej samej układanki.
„Nie chcę, żebyś zgasła. Nigdy. […] Zawsze prowadź mnie przez życie” – jakbyście zapytali mnie kto i w czyim kierunku wypowie te słowa tuż po tym, jak przeczytałam 1 tom – to bym klepnęła się w czoło i to z podwójną siłą, na znak mojego braku wiary w ludzi.
Już w sierpniu poznamy kolejne losy bohaterów serii „Miss Indeppendent”.