Jeśli szukać korzeni cyklu powieściowego Paoliniego to upatrywałabym ich w twórczości Ursuli Le Guin, bo atmosfera świata Eragorna jest bliska klimatom Czarnoksiężnika z Archipelagu. Z drugiej strony pobrzmiewają tu echa lektury Władcy Pierścieni, ale w żadnym wypadku nie zgodzę się, że widać ślady fascynacji Harrym Potterem. Tak czy inaczej skojarzenia nie świadczą o braku samodzielności autora. Dla mnie podstawą jakości powieści jest inteligencja narracji. A tego tutaj nie brakuje. Znamy różne gatunki powieściowe. Można je lubić bardziej lub mniej, ale niewątpliwie w tym gatunku jest to jedna z najciekawszych propozycji ostatnich lat.