„Naśladowca” to debiut brytyjskiej autorki Nadine Matheson, który równocześnie jest początkiem cyklu kryminalnego z komisarz Anjelicą Henley. I tak, okładka ma oddanie w fabule, książka pod względem brutalności morderstw i dokładnością opisów zbrodni, porzucenia ciał jest bardzo dosadna, więc nie polecam czytać jej przy jedzeniu! Historia kręci się wokół zbrodni, która bardzo mocno przypomina te popełnione ponad dwa lata temu, gdy w Londynie grasował seryjny morderca Peter Olivier. Teraz odsiaduje on wyrok dożywocia, więc chyba nie jest możliwe, by to on stał za aktualnymi wydarzeniami? Sprawie przygląda się Anjelica Henley, która ujęła Oliviera po długim i wyczerpującym śledztwie, a towarzyszy jej w tym młody stażysta. Sprawa łatwa nie jest, tropy ciężko dostrzec, świadków brak… Czy jedyną opcją jest więc kontakt z Olivierem? Fabuła sprawnie łączy życie zawodowe i prywatne głównych postaci, przez co czytelnik w pełni rozumie problemy z jakimi się borykają. To postacie z potencjałem, z początku może się nawet wydawać, że jest ich za dużo, ale szybko można to sobie uporządkować, tak by nie nastręczało to przy lekturze żadnych trudności. Akcja toczy się w miarę szybko, rozdziały są krótkie, twisty fabularne zaskakują. Atmosferą książka przypomina mroczne, duszne, brudne skandynawskie kryminały, w którzy toczy się gra pomiędzy śledczym a psychopatycznym seryjnym mordercą. Mimo że sama nie przepadam za aż taką brutalnością opisów zbrodni, to jednak autorka zaciekawiła mnie n...