Pięknie opisana Afryka. Jako raj lat dzieciństwa, zachwycający, kolorowy, bezpieczny, pełen dobrych czarów i dobrych czarnych ludzi. Bo historia ta jest oparta na wspomnieniach autorki, która w Kenii przeżyła młode lata, lata strasznej światowej wojny i holocaustu. Regina jest alter ego autorki, nad wiek mądrą dziewczynką, której Afryka dała szczęście i poczucie bezpieczeństwa, wyzwoliła z lęków i kompleksów. Jej ojczystym językiem stał się suahili, w tym języku też pierwsze słowa wymówił jej młodszy brat. Rodzice Reginy natomiast pozostali refugees. Obcymi, zdegradowanymi społecznie i ekonomicznie, traktowanymi przez Anglików w najlepszym razie protekcjonalnie, tęskniącymi za ojczyzną, która się ich wyrzekła. Stopić się z afrykańską naturą i jej ludźmi, w przeciwieństwie do swojej córki już nie potrafią i nie chcą. Pozbawieni godności, rodziny i korzeni, desperacko próbują ułożyć sobie życie na nowo. Piękna książka. Napisana obrazowym, wręcz malarskim językiem, wzruszająca, dowcipna i ciekawa. Dzięki niej przeniosłam się do bajkowej krainy, pełnej kolorów i zapachów, krzyków małp, dźwięków bębnów z dżungli, majestatycznych żyraf, pasiastych zebr i bezkresnych krajobrazów. Mądrych i dobrych tubylców i złośliwie opisanych, zimnych, ksobnych Anglików. Muszę poszukać filmu!