„Od Hajnówki do Pahlavi” to wspomnienia Anny Mironowicz, żony leśniczego z Hajnówki, która z mężem i trójką dzieci została deportowana przez sowietów na Syberię. W książce wspomniane są okoliczności opuszczenia przez nich domu, oczekiwania na odjazd pociągu, podróż do Gromatuchy w Górach Sajańskich, życie w Gromatusze i tułaczkę po ZSRR zakończoną ewakuacją wraz z Armią Andersa do Pahlavi, miasta w Iranie. Wspomnienia pisane są po latach, więc siłą rzeczy pozbawione są szczegółów i emocji. Brak w nich imion i nazwisk współtowarzyszy niedoli, brak nawet imienia męża narratorki. Nie podobał mi się taki sposób narracji, gdyż oddalał czytelnika od przeżyć bohaterów, nie pozwalał rozwinąć się wyobraźni, chwilami rodził nawet podejrzenie, co do prawdziwości wspomnień. Jedyne, co przykuło moją uwagę, to piękno tajgi, na które zwróciła uwagę narratorka.
Autorka tłumaczy powód napisania tej książki: „Napisałam te wspomnienia nie w celu rozbudzenia nienawiści – choć pisałam je z bólem, a często i ze łzami w oczach – ale dla zachowania pamięci o cierpieniu niewinnych ludzi, o ich tragedii i zmarnowanym życiu. Oby Bóg Miłosierny hojnie im to wynagrodził, a sprawcom ich nieszczęść wybaczył.”
I niech tak będzie. Dla zachowania pamięci.