Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej eklektycznej książki. Zwyczajna historia, spisana w nietypowy, przewrotny sposób. Stereotypowa w swojej inności. Fabuła dynamiczna z zaskakującymi zwrotami akcji, którą jednak można w całości opisać w dwóch - trzech zdaniach. Wyrachowani, zimni, powściągliwi, próżni, pantagrueliczni bohaterowie, którymi szargają emocje i rozmyślają nad swoją nędzną egzystencją. Taka głęboka kreacja pustych postaci.
Skontrastowanie pięknego, kwiecistego, górnolotnego stylu autorki z całą masą wulgaryzmów i prymitywnych, bezceremonialnych zwrotów przyniosło kuriozalny efekt. Te same eufemizmy powtarzane wielokrotnie. Wątek erotyczny był bezceremonialny, drapieżny, trochę perwersyjny, ale była to ta sama sytuacja powtarzana w innej scenerii i w różnej konfiguracji. Zdecydowanie jest to najsłabszy element książki, kompletnie bez polotu.
Autorka tworzy w różnych gatunkach literackich. Gdybym nie czytała "Łabędziego śpiewu", który był subtelną historią z puentą, pewnie po paru pierwszych stronach rzuciłabym tą książkę w kąt.
Ogólnie powieść jest dobra, ale przez te wszystkie kontrasty brakuje jej spójności.
Wiem, że autorka nie lubi kończyć historii definitywnie je zamykając, dając tym samym czytelnikowi możliwość zrobienia tego na swój sposób, wymyślenia własnego finału. Ta książka była zgoła różna, nie było tajemnic, wszystko było powiedziane i wybieg z otwartym zakończeniem nie pasował.