"Ogień" Fałszywy mit

Paweł Dybicz
6 /10
Ocena 6 na 10 możliwych
Na podstawie 5 ocen kanapowiczów
"Ogień" Fałszywy mit
Popraw tę książkę | Dodaj inne wydanie
6 /10
Ocena 6 na 10 możliwych
Na podstawie 5 ocen kanapowiczów

Opis

"Ogień" Fałszywy mit
"Żołnierze wyklęci" są najważniejszym elementem polityki historycznej, a stosunek do nich jest głównym wyznacznikiem patriotyzmu. Taki jest przekaz polityków Prawa i Sprawiedliwości, mocno wspieranych przez historyków z Instytutu Pamięci Narodowej. Wystarczy posłuchać prezydenta Andrzeja Dudy czy liderów PiS, by dowiedzieć się, że każdy, kto już nie tylko kwestionuje wielkość "wyklętych", ale chce o nich uczciwie debatować czy prowadzić badania, ociera się o zdradę. Nie ma zgody na takie widzenie powojennej historii: z jednej strony prawdziwi patrioci, niepodległościowi partyzanci powojennego podziemia, słowem anioły z orzełkiem z koroną a z drugiej morderców z UB, zdrajcy, donosiciele i kolaboranci. Historycy IPN propagują na wszelki sposób "żołnierzy wyklętych". Mimo ogromnych nakładów finansowych pomnikowy obraz powojennego podziemia bardzo często zderza się z uczciwymi pracami badawczymi większości historyków, ale nade wszystko z pamięcią społeczną, z przekazywanymi z pokolenia na pokolenie historiami rodzinnymi, z doświadczeniami lokalnych społeczności. Jakże często w tych opowieściach i wspomnieniach postępowanie wielu "bohaterskich" bojowników było bardzo odległe od dzisiejszego mitu.

Nie wszyscy "żołnierze wyklęci" są godni pomników, bo wielu z nich jest splamionych krwią Polaków, Żydów, Białorusinów, Słowaków. Wielu dopuściło się okrutnych zbrodni, gwałtów, napadów, rabunków. Gloryfikacja wszystkich "wyklętych" nie uczyni patriotami tych, którzy zeszli na drogę bandytyzmu. Tej historycznej hipokryzji chcemy się przeciwstawić. Dlatego w ramach serii "Wyklęci nie święci" pokażemy prawdziwe oblicze wielu "wyklętych". Dziś wynoszonych niemal na ołtarze, a w rzeczywistości zwykłych zbrodniarzy, którzy byli inspiratorami mordów lub za nie odpowiadają. Jedną z takich postaci jest Józef Kuraś "Ogień", przez jednych – nie tylko na Podhalu – uznawany za bohatera, a przez drugich za bandytę. Kim był w rzeczywistości "Ogień"?

* * *

Na publikację składają się teksty i wypowiedzi kilku autorów: Tadeusza Byrdaka, Pawła Dybicza, Leszka Konarskiego, Juliana Kwieka, Jerzego S. Łątki, a także liczne fotografie oraz kserokopie oryginalnych dokumentów. 
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-64407-50-5, 9788364407505
Rodzaj: e-book
Wydawnictwo: Fundacja Oratio Recta
Seria: Historia bez IPN
Kategoria: Historia
Stron: 300
dodana przez: s.zawadzka

Autor

Paweł Dybicz Paweł Dybicz Red. Paweł Dybicz – publicysta, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego – studia na Wydziałach: Historycznym oraz Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. Dziennikarz „Sztandaru Młodych”, od 1995 r. w „Przeglądzie Tygodniowym”, a następnie w „Przeglądzie”, ...

Pozostałe książki:

"Ogień" Fałszywy mit Kto odpowiada za klęskę wrześniową Jaka Polska po wojnie? Wołyń Wyklęci na Podlasiu Polska Ludowa 1944-1956 Polska Ludowa 1957-1980 Polska Ludowa 1980-1989 cz. 2 Polska Ludowa 1980–1989. Cz. 1 Polska Rzeczywiście Ludowa. Od Gierka do Jaruzelskiego Polska Rzeczywiście Ludowa. Od Jałty do Października '56 Zakłamana historia powstania I Zakłamana historia powstania II Zakłamana historia powstania III Zakłamana historia powstania IV Zakłamana historia powstania V
Wszystkie książki Paweł Dybicz

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Moja Biblioteczka

Już przeczytana? Jak ją oceniasz?

Recenzje

Lewicy kłopoty z ''Wyklętymi"

19.01.2021

Moje pierwsze doświadczenia z pisarstwem autorów tego, dość niszowego, wydawnictwa. * Kim w istocie był Józef Kuraś? Co do działalności Józefa Kurasia nie ma zgody. Jego poczynania są szeroko opisane w literaturze. Kwestię tę podejmowali historycy np. Piotr Zychowicz w rozważaniach Skazy na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych, cz... Recenzja książki "Ogień" Fałszywy mit

Moja opinia o książce

Opinie i dyskusje

@karbonariusz8
2022-09-30
10 /10
Przeczytane

Bardzo ważna książka poświęcona fałszywej legendzie dotyczących tzw. "żołnierzy wyklętych". Wbrew obowiązkowej w obecnych czasach propagandzie zbrodniarzy należy nazywać zbrodniarzami a ofiary- ofiarami. Książka godna polecenia.

× 5 | link |
@piotr.ciszewski1
@piotr.ciszewski1
2021-10-04
8 /10

Zbiór tekstów o podhalańskim watażce, bohaterze współczesnej "polityki historycznej". Historycy, świadkowie wydarzeń, publicyści odsłaniają prawdziwe oblicze bandyty oraz jego kultu.

| link |
@Zorg
@Zorg
2021-07-12
1 /10
@ladymakbet33
2021-01-19
1 /10
Przeczytane
@s.zawadzka
@s.zawadzka
2020-01-30
10 /10

Cytaty z książki

„Ogień”. Fałszywy mit Z prof. Julianem Kwiekiem, historykiem AGH rozmawia Paweł Dybicz Przełożeni „Ognia” otrzymywali meldunki, informacje, że jego ludzie dopuszczają się rabunków i gwałtów. Wydany przez AK wyrok śmierci na niego, później złagodzony, jest jednak jakimś symptomem, że w AK wiedzieli, iż mają do czynienia z jednostką, która działa na jej szkodę. – I wypacza jej obraz wśród miejscowych. To niewątpliwie miało miejsce, ale ja, mimo wszystko, łączyłbym osobowość „Ognia” z góralskością. Nawet dziś, jak się patrzy na górali, to widać taką postawę: ja tutaj wszystko mogę. Tego typu czyny „Ognia” i „ogniowców”, jak rabunki, napady, w środowisku, w którym się obracali, wtedy nie były niczym niezwykłym. W tamtych, wojennych i tużpowojennych latach Józef Kuraś w oczach wielu Podhalan uchodził za przywódcę szajki złodziejskiej. To wychodzi z zapisków Tadeusza Byrdaka (Świadkowie mówią: „Ogień” był bandytą – czytaj s.109), ja do nich podchodzę ostrożnie, ale ich nie neguję. Wiele z nich wymaga weryfikacji, w końcu jest to subiektywne spojrzenie. O wyprawach na słowacki Spisz i nie tylko wiemy dużo. I nie były to wyprawy turystyczne, tylko rabunkowe. Bardziej widziałbym „Ognia” jako regionalnego watażkę o dużych ambicjach i skomplikowanym charakterze. „Ogień”, kiedy opuścił AK, a właściwie zdezerterował, znalazł się w Batalionach Chłopskich. Był jakoś ideowo związany z ludowcami? Przecież to, co robił, było wbrew ludowcom, wbrew PSL Stanisława Mikołajczyka, który od czerwca 1945 r. był wicepremierem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. – Trudno w tym przejściu do BCh doszukiwać się jakichś względów ideowych. W tym nie było żadnej ideologii, zrozumienia różnic programowych. Na postać „Ognia” patrzyłbym w kategoriach psychologicznych, a nie ideologicznych. On był prostym człowiekiem, nie miał należytego wykształcenia. Wątpię więc, by wiedział, czym się różni AK od BCh. To była partyzantka i to partyzantka. Jedni i drudzy często mówili: nie chcemy mieć nic wspólnego z komunistami i Żydami, ale to takie ludowe podejście, bardzo płytkie rozumienie świata. Poza tym nie ma żadnych dowodów, że Kuraś coś napisał, współtworzył odezwę, która by wyrażała jakąś jego myśl, oczywiście poza ogólnymi epitetami. Tym, co mogło go popychać do działania, było coś, co nazwę ideologią władzy. I ona była chyba też głównym powodem chęci zostania szefem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu. Poza tym proszę pamiętać, że po wojnie sporo ludowców poszło do milicji. Większość szeregowych milicjantów to była młodzież chłopska. Nie żydowska. „Ogniowcy”, jak i wszyscy „żołnierze wyklęci”, tłumacząc się z dokonanych mordów, mówili, że ograniczali się do likwidacji kolaborantów i donosicieli. Tymczasem wśród około 450 cywilów zabitych przez ludzi Kurasia wiele było kobiet i dzieci. – Kiedy analizuje się działalność poszczególnych ugrupowań podziemia antykomunistycznego, to na ogół dochodzi się do wniosku, że wśród ich ofiar wysoki odsetek stanowią kobiety i dzieci. Potwierdzają to badania z terenów województw kieleckiego czy łódzkiego, gdzie nie było konfliktu etnicznego, nie było ludności ukraińskiej. Na Podhalu, na obszarze działania „Ognia”, też notujemy dużą liczbę zamordowanych kobiet i dzieci. Ofiary ludzi „Ognia” badałem tylko pod kątem narodowościowym, ale mogę z całą odpowiedzialnością potwierdzić, że wśród zabitych Żydów wiele było kobiet i dzieci. Przypomnę choćby mord pod Krościenkiem. Podobnie pod Czerwonym choć, jak wspomniałem, nie ma pewności, że dokonali tego „ogniowcy”. Czy dziecko mogło być kolaborantem? Czym tłumaczyć zabójstwa dzieci? – Nie tylko na Podhalu, ale wszędzie ci, którzy przychodzili wykonywać wyrok śmierci, często rozstrzeliwali całą rodzinę. Były takie przypadki w odniesieniu do Żydów czy Ukraińców. I na ogół wystarczyło posądzenie na przykład jakiegoś Polaka czy Żyda o współpracę z władzą, a Ukraińca z UPA. Zabijano, by nie było świadków mordu? – O to chyba najczęściej chodziło. Dziś, by wymowę mordowania świadków zbrodni jakoś osłabić, wytłumaczyć, już nie mówię usprawiedliwić, ich sprawcy najczęściej mówią o likwidowaniu kolaborantów. Do tych tłumaczeń nie bardzo jestem przekonany, choć wiem, że trudno je zweryfikować, a dziś w zasadzie nie ma takiej możliwości. W jednej publikacji znalazłem zdanie: im bliżej siedliska rodzinnego „Ognia”, tym opinia o nim jest gorsza. – Wspominałem już, że Podhale jest podzielone. Potwierdzeniem tej przytoczonej przez pana opinii jest sprawa pomnika „Ognia” i „ogniowców”. Stoi w Zakopanem, a przecież „Ogień” to Ostrowsko, tuż koło Nowego Targu. Kiedy zrodziła się idea postawienia pomnika Kurasiowi w Nowym Targu, to tamtejsi radni powiedzieli jego inicjatorom: w życiu nie zgodzimy się na pomnik „Ognia”. Ci ludzie nie mówiliby tak, gdyby nie wiedzieli, jaka jest o nim opinia na ich terenie. Ta odmowa to dowód, że mieszkańcy z rodzinnych stron „Ognia” mają wiele wątpliwości co do jego poczynań, szczególnie powojennych. Ci ludzie pamiętają albo słyszeli na przykład o kobiecie, którą powieszono na słupie czy drzewie. Słusznie rozumują, że nawet gdyby ona była czemuś winna, współpracowała z UB, donosiła, wydawała „ogniowców”, to nie był to powód, by tak ją uśmiercać. W czasach wojny taką osobę AK by zastrzeliła, jakoś „po ludzku”. Ale wieszać? Ta brutalizacja i sposoby eliminowania, karania ludzi przez „żołnierzy wyklętych” musiały budzić niechęć, rodzić myśl, że to nie uchodzi. – Musiały wręcz rodzić głęboki sprzeciw. Przywołany przeze mnie przypadek kobiety to jeden z wielu, były bardziej drastyczne sposoby uśmiercania. Na przykład zatrzymanemu Żydowi, który był w PPR albo go o to posądzano, jeden z dowódców „wyklętych” kazał odciąć głowę. I jego podwładni to zrobili. Takie uśmiercanie daleko odbiegało od szacunku do zwłok. Mogę zrozumieć zabicie kogoś, ale bezczeszczenie zwłok jest już niepojęte. Było odrzuceniem polskiej kultury śmierci? – Tak. Znane są przypadki, że zanim kogoś rozstrzelano, bito go najpierw, łamano mu ręce czy nogi. Bestialskie znęcanie się nad przeciwnikiem nie budziło uznania. I dziś jest podobnie. Takie postępowanie „wyklętych” też wpływa na to, że wielu Polaków nie godzi się na uznawanie ich za bohaterów. Oczywiście nie wszyscy z nich tak postępowali. Znam przypadek, że oddział partyzantki antykomunistycznej napadł na pociąg, wyciągnął z niego Żyda i woził furmanką po okolicy. Kiedy ten Żyd zapytał, gdzie go wiozą, to usłyszał, że na piwo do Abrahama. Po pewnym czasie wypuszczono go, ale zdarzały się przypadki, że wyrzucano ludzi, głównie Żydów, z pociągu w biegu. Zarzut zabijania niewinnych kobiet i dzieci, Polaków, Żydów, Słowaków dyskwalifikuje „Ognia” jako bohatera. – Nie w oczach wszystkich. Czym tłumaczyć to jednostronne zaangażowanie historyków spod znaku IPN w gloryfikowanie „wyklętych”? – Z perspektywy zawodu historyka powiem tak: im dalej jest on od ośrodków decyzyjnych, tym lepiej dla niego i nauki historycznej. Nie ma nic gorszego jak wciągnąć się w politykę, zwłaszcza bieżącą. Takiej czy innej ekipy politycznej. To zawsze grozi tym, że wcześniej czy później, zwykle wcześniej, zboczy się z naukowej drogi, zapomni o jej wymogach i regułach oraz o zasadach, które historyka powinny obowiązywać. I w ogólnym rozrachunku zamiast szacunku przynosi wstyd. O podziemiu antykomunistycznym trzeba pisać, ale zgodnie z wymogami metodologicznymi i warsztatowymi i nie uciekać od trudnych tematów. Nie należy przeszłości malować w barwach biało-czarnych.
Dodaj cytat