To kolejna książka tej autorki z jaką miałam okazję się zapoznać. I nie ukrywam, że mnie to cieszy. Mało tego... Mam klientkę, która również, za moją namową, zaczęła czytać opowieści tej autorki i sobie je chwali...
Piękna okładka na dobry początek to już część sukcesu.
Eliza wychowywała się głównie pod opieką ukochanej mamy i guwernantki. Ojciec bywał w domu rzadko. Dziewczynka za nim nie przepadała. I jak się okazało, nie ona jedna.
W 1920 roku jest już dorosłą dziedziczką majątku Janowice na Białorusi, odziedziczonego po swojej mamie. Czasy są niespokojne. A ona musi zadbać nie tylko o siebie, ale również o macochę, przyrodnią siostrę i służbę gdy bolszewicy napadają na dwór. Dzięki wrodzonej ciekawości zna tajemne przejście, drogę ucieczki. Leśniczówka, do której docierają, okazała się zniszczona, jednak pozostała jeszcze możliwość schronienia w wieży, miejscu owianym legendą o Złotej Pani i omijanym szerokim łukiem.
"Strach i niewiedza powodują irracjonalne zachowania. Nie wspominając o tym, że są źródłem bajek i legend." (str. 44)
Ale kniaziówna Sonka naprawdę była tam uwięziona. Zamurowana żywcem przez swojego męża.
Z pomocą przyszli im żołnierze. Wśród nich był Mateusz, kuzyn Elizy, lekarz. Dawno nie widziany.
Ona sama w została jakiś czas potem uwięziona przez pazerną macochę. We Dworze, we własnej sypialni. Zostawiona sama. Obrabowana przez rodzinę. Udało jej się opuścić dwór i znów schronić się w wieży.
Po raz kolejny pomógł jej Mateusz i zabrał ze sobą jako sanitariuszkę przy pułku.
Nie mogę zdradzić więcej. Nie wypada.
Wojenne realia. Rozstania, często na zawsze. Cierpienie. Walki za kraj, ale też o życie.
I tajemnice rodzinne, wyjątkowo zaskakujące.
Ale też uczucia, te pozytywne i te negatywne. Jak to w życiu bywa.
Opowieść z historią w tle.