" Każdy kogo tu spotkasz, czegoś cię nauczy (...)Tego, że nie ma przypadków przypadkowych. Że wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni. Że różne rzeczy w życiu dzieją się nie bez powodu...nawet te niedobre ''
Mitch Albom w swojej książce opowiedział mi o swojej wizji nieba . Pokazał mi jak według niego, niebo może wyglądać . Zaznaczając jednak że to JEGO niebo . A każdy z nas będzie miał swoje . Oczywiście pod warunkiem że w to niebo wierzy . Pozycja ta ma bardzo zdawałoby się pozytywny wydźwięk, jest taka uspokajająca, rozgrzeszająca, wręcz kojąca . Za pomocą głównego bohatera, którym jest Eddie, bardzo już posunięty w latach (83 lata) konserwator z wesołego miasteczka , autor mówi nam że jeśli nawet Twoje życie wydaje ci się zupełnie bez sensu (jak Eddiemu), to ma ono sens i to głęboki i jest dokładnie takie jak ma być . Niestety o tym przekonasz się dopiero w niebie, bo dopiero tam wszystko zostanie ci wyjaśnione, dopowiedziane, naświetlone i wtedy wszystkie puzzle wskoczą na swoje miejsce (prawda Aniu 😉 ?) i zobaczysz że tak miało być i nie mogłeś nic zrobić aby było inaczej . Dobrze czytało mi się tę książkę, człowiekowi zawsze robi się lżej na serduchu, kiedy się dowiaduje, że nie wszystko '' schrzanił '' w życiu sam , że to było po prostu przeznaczenie . Jednak to co mnie zastanowiło w tej książce bardziej, to fakt, iż według niej, jakby nie posiadamy wolnej woli ? Decydować możemy dopiero w niebie, jakie niebo chcemy mieć . Na przykład wcześnie zmarła na raka żona Eddiego, którą też spotyka on w niebie, w swoim niebie ma same śluby z różnych zakątków świata . Ślub po francusku, ślub z wioski murzyńskiej gdzieś z dalekiej Afryki itd. Czyli taka naszła mnie konkluzja końcowa. Złuda woli nie boli moi mili . O niczym nie decydujemy , wszystko jest z góry zaplanowane i nazywa się przeznaczeniem . Wstrzymajcie się więc z narzekaniami i grymasami na swoje ziemskie życie i poczekajcie aż będziecie w niebie , wtedy zagospodarujecie sobie swoje niebo i wieczność wedle własnego widzimisię . Cóż książka niewielka w objętości stronicowej, niewiele też zostawiła w moich emocjach . Ot, czytało się sympatycznie, ale czy jakoś do mnie przemówiła ? , nie sądzę . Chociaż przyznaję że mimo tego iż nie należę do osób które wolą nie mieć wolnej woli, to niebo i spotykane pięć osób objaśniających mi moje doczesne życie na ziemi, nawet mi odpowiada . Czy polecam ? Raczej tak, na pewno nikomu nie zaszkodzi przeczytanie tej książki, czasu wiele nie zajmie , ma w końcu tylko 216 stron, a komuś może w czymś pomóc, coś wyjaśnić....