Prawdy ostateczne Ryszarda Kapuścińskiego: Dla większości dziennikarzy Ryszard Kapuściński był kimś, kogo w Indiach określa się mianem "guru". Znaczy to: mentor, wychowawca, ojciec duchowy, pod którego opieką młodzi przechodzą inicjację, nauczyciel religijny, głowa rodziny, wielki, szanowany, eminentny, najlepszy, wytrwały. Do przymiotników już tu wymienionych trzeba dopisać także "niedościgły". Jemu jednemu bowiem udało się dotknąć wspólnych dla wszystkich ludzi wszystkich kultur prawd ostatecznych, które łatwo zidentyfi kować, ale trudno zdefi niować. Prawdy ostateczne Ryszarda Kapuścińskiego to książka bardzo osobista. Napisał ją bowiem człowiek, którego sam Mistrz nazywał swoim przyjacielem. Czas pluskiew: Ktoś, kto wyjeżdża z Polski jako korespondent wojenny, dyplomata, ambasador, musi zmierzyć się z wrogiem niewidocznym i nieokreślonym. Krzysztof Mroziewicz, reporter, korespondent wojenny, ambasador mówi o tym tak: ?Sam byłem dla nich wrogiem, choć czasem też ? przyjacielem. Granica na styku informacji, dyplomacji i wywiadu ma charakter osmotyczny: przepuszcza w obydwie strony. Im od niej dalej, tym bezpieczniej. Ale gdzie bezpiecznie ? tam niczego nie można się dowiedzieć. W Panamie rozmowy ze mną mogli wykorzystywać ludzie Manuela Noriegi, a także agenci wywiadu sandinistów, wywiadu kubańskiego oraz pracownicy służb Stanów Zjednoczonych. W Nikaragui moją przewodniczką była sekretarka pułkownika Lariosa Montiela. Na Cyprze pewien szpieg przewoził mnie przez linię demarkacyjną na stronę turecką. W Afganistanie byłem korespondentem wojennym. Chodziło za mną GRU. W Indiach znałem się dobrze z byłym szefem wywiadu wojskowego, generałem C. W Pakistanie pilnował mnie wywiad wojskowy generała Zii ul Haqa. W Sri Lance i w Tunezji, a także w samym Izraelu, otarłem się o wywiad izraelski. Zresztą w Izraelu wszystko jest wywiadem. Moimi spotkaniami z Dalajlamą interesowała się ambasada chińska. A wszystkimi innymi ? ambasada polska. Część tych doświadczeń to skutki pracy reportera, czyli początek drogi, i o tym można mówić. Lecz co się tyczy dyplomacji, czyli końca drogi ? ambasador dowiaduje się o rzeczach, o których nie chciał wiedzieć, o których musi zapomnieć, i o czymś, o czym może mówić dopiero po dwudziestu pięciu latach. Jest wróg jeszcze bardziej niebezpieczny, ujawnia się w kraju i działa z siłą całej swej nikczemności. Obydwaj wrogowie, zewnętrzny i domowy, mają ten sam znak: pluskwy. Przyjaciół w tym świecie nie ma. Pamiętaj ? jesteś sam?.