Katarzyna Berenika Miszczuk to autorka po, której twórczość sięgałam w tym roku dość często. Po dwóch rozczarowaniach, przyszło miłe zaskoczenie w postaci "Pustułki". Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się po autorce takiego ciekawego pomysłu na bohaterów i fabułę, która przynosi na myśl najlepsze dzieła genialnej Agathy Christie. To także kolejna z książek, która zauważa prawdę starą jak świat, że "z rodziną najlepiej wychodzi się tylko na zdjęciach". Wraz z rodziną Spyropoulos zaglądamy do świata bogaczy na rajskiej Wyspie Ptaków. Sylwia, Krystian, Wiktor, Konstancja i Stefania nie są standardową rodziną. Dbałość o pozory i konwenanse są dla nich najważniejsze. Nie spędzają ze sobą zbyt wiele czasu, jeśli nie muszą, więc gdy trafiają w tym samym czasie na rodzinną Wyspę Ptaków muszą nauczyć się wytrwać w swoim towarzystwie. Nie jest to łatwe, zwłaszcza gdy na Wyspie ginie kochanka głowy rodziny - Wiktora o imieniu Aleksandra, która będąc w ciąży ze swoim kochankiem psuje szyki pozostałym członkom rodziny, a każdy z nich miał wystarczająco ważny powód, aby chcieć jej śmierci. Niestety nad członkami tej rodziny zdaje się ciążyć nieszczęście i śmierć Aleksandry nie jest jedyną. Zaczyna się śmiertelna wyliczanka na zamkniętej z powodu sztormu wyspie. Kto jest mordercą? Komu uda się przeżyć ? Jakie tajemnice wyjdą na jaw podczas rajskich "rodzinnych wakacji"?
Podsumowując: książka ta była dla mnie zaskoczeniem, nie nudziłam się ani przez chwilę. Niezrozumienie, chęć miłości i akceptacji były niemal namacalne, dodatkowo wątek choroby psychicznej u bogatego człowieka zdaje się nieść przesłanie, że nawet bajecznie bogaty człowiek, nie ustrzeże się przed cierpieniem. Z czystym sumieniem polecam!