Spojrzałam na okładkę i od razu zobaczyłam tytuł „Pustynny horyzont”. Byłam przekonana, że widzę dobrze, aż nie spojrzałam na pełną listę tytułów serii. Tam już nie było ilustracji, która mi tak namieszała w głowie 😉Właściwie to się dużo nie pomyliłam, bo w tej części wędrujemy z Benem przez pustynię i to całkiem sporą.
Ten tom różni się trochę od pozostałych. Tym razem wchodzimy w nową kulturę, poznajemy nowe obyczaje i trochę inny świat niż ten znany nam z Ostępów czy Miasta. Ja należę do grupy „lubię piosenki, które już kiedyś słyszałam”, więc nie bardzo lubię takie poznawanie, ale Cobble potrafi mnie wciągnąć we wszystko. Tak było i tym razem. Czytałam z otwartą buzią, przeżywałam przeokrutnie wszystkie przygody benkowej ekipy i wciąż rósł mój zachwyt nad rozwojem Benka.
Był też moment, kiedy miałam focha na autora, ale na szczęście szybko mi przeszło. Kto czytał i wie kogo w tej książce kocham najbardziej, ten na pewno wie o co mi chodzi ☺️
Czytajcie, bo ta seria to jest po prostu czysta przyjemność ☺️