Radość picia to jedna z tych książek, które zabiera się ze sobą na bezludną wyspę. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest ona tak zupełnie bezludna, to znaczy znajduje się na niej przynajmniej jeden sprawny barman i dobrze zaopatrzony barek. Radość picia to także jedna z tych książek, które odbiera się wszystkimi sześcioma zmysłami. Czytając opis chińskich naczyń do produkcji alkoholu, niemal czujemy pod palcami ich fakturę. Widzimy i słyszymy Pigmejów z Konga, rozochoconych po spożyciu słusznej porcji niezwykłego miodu, nie wymagającego nawet fermentacji. Wierci nas w nosie od fajkowego (i czasem opiumowego) dymu, wypełniającego całkiem i niezupełnie legalne tawerny, gospody, puby i kawiarnie na całym świecie. Nawet język ma nieodparte złudzenie, że kosztuje nigeryjskiego burukutu lub brzoskwiniówki, którą pędzą w północnej Wirginii. A szósty zmysł? Cóż, nasze poczucie humoru będzie także usatysfakcjonowane w najwyższym stopniu: Kiedy królowa Saba odwiedziła króla Salomona, była doprawdy zdumiona niesłychaną ilością podczaszych. Paradowali oni przed nim w równym szeregu, podczas gdy wychylał jeden kielich za drugim, a wszystkie ?naczynia, z których pił król Salomon, były złote?. Mało prawdopodobne, że tak kosztowne sprzęty służyły do picia soku pomarańczowego. fragment Radość picia to wreszcie jedna z tych książek, które trzeba przeczytać. Choćby po to, by wiedzieć, od ilu stuleci towarzyszy człowiekowi alkohol, z jakiego języka pochodzi właściwie to słowo i od kiedy Amerykanie używają określenia ?kac?. A także dla prawdziwej, niezmąconej niczym, przyjemności. ?Radość picia? raz, proszę! Fascynująca, zarazem poruszająca i śmieszna. Książka napisana elegancko i inteligentnie. New York Times Book Review