Pomimo pewnej banalności, sentencji, uproszczeń i skrótów, to całkiem niezła odyseja po zakamarkach strapionego umysłu, i dlaczego jedni przez całe życie marudzą, zazdroszczą innym i mają problemy ze sobą. Nie zgadzam się do opowieści o państwie - państwo, z reguły, to nasz wróg, a Rosja jest tego najlepszym przykładem (niekoniecznie w XXI wieku). Marek Aureliusz chwilami zapętla się we własnych uwagach i powtarza, co bywa śmieszne, ale wynika to z faktu, że kręci się wokół tych samych tematów, jak śmierć, powinność, natura, państwo, obowiązek czy wieczność. Ogólnie - celne oko do biesiadników w społeczeństwie, którzy nie widzą, jak zabijają samych siebie oddając się pokusom cielesnym, gdzie los drwi z ich niepogody myśli, bo same uczucia, jak gniew czy smutek nic nie znaczą w przyrodzie. To puste echo, które przynosi, co najwyżej, spustoszenie i choroby umysłowe. Przez tę powtarzalność - musiałem lekturę odłożyć i przekartkować na dwa posiedzenia, bo czytanie setny raz o tym, jaka jest ludzka powinność, albo jak działa natura, no nie powiem, przewracałem oczy i odpowiadałem sobie ,,Marku, już to mówiłeś!'' ,,Co ja głuchy, i nie słuchałem?''.