Fragment: Na rogu ciemnej, wąskiej uliczki zaczaił się cień ludzki. Ostrożnie, powoli sunął na wpół biegnącymi krokami, aż przystanął. Dłuższą chwilę nasłuchiwał tuląc się do ściany wysokiej kamienicy. Rozglądał się na wszystkie strony, niby lis otoczony przez ogary. Jego wprawne oczy zdawały się przenikać grube mury, parkany i ostrzegać przed niebezpieczeństwem kryjącym się w ciemności. Nasłuchiwał z całym na tężeniem złodziejskiej jaźni. Serce waliło, niby młotem , gdy prześlizgiwał się ostrożnie wzdłuż murów. Wyglądał niemal jakby przylepiony do ścian domów. Jeno cień swobodnie rozkładał się na chodniku. Człowiek ten myślał tylko o jednym . ...Byleby przez tę ostatnią ulicę „przetachać ‘ się, a potem ... tyle forsy... kupa pieniędzy... Prawą ręką dotknął wypchanej teki, którą pieszczotliwie ściskał za pasem. Grymas zadowolenia wykrzywił jego surową, męską twarz. Już widział w swojej wyobraźni piękną, własną willę nad brzegiem morza. Przyśpieszył kroku i nagłe znów przystanął.