Decrescendo turkusowej syreny
Bilet albo kawa. Stoi wśród maszyn na parę, patrzących w jedną stronę,
jakby wzrok mógł przyśpieszyć spóźnione tramwaje. Szczytujące
wieże GSM, błękit żywnościowy, niebo w ustach, kierowca
o czarnym podniebieniu przeklina na zebrze. Składa życie
w kostkę i chowa do szafki. Na dobranoc pocałunki,
od których nie dostanie rumieńców. Niespokojnie
śpi. W krainie czarów Alicja o błękitnych,
rozbieganych oczach, ustach mięsistych
i popękanych, mówi ze wszystkimi,
ale niewiele z tego pamięta.
Za sześcioma górami, za
sześcioma lasami, za
sześcioma rzekami,
zbombardowano
szpital. Już się
nie boimy wycia
wilków, tylko
syren na
karetkach
tragedii.
jakby wzrok mógł przyśpieszyć spóźnione tramwaje. Szczytujące
wieże GSM, błękit żywnościowy, niebo w ustach, kierowca
o czarnym podniebieniu przeklina na zebrze. Składa życie
w kostkę i chowa do szafki. Na dobranoc pocałunki,
od których nie dostanie rumieńców. Niespokojnie
śpi. W krainie czarów Alicja o błękitnych,
rozbieganych oczach, ustach mięsistych
i popękanych, mówi ze wszystkimi,
ale niewiele z tego pamięta.
Za sześcioma górami, za
sześcioma lasami, za
sześcioma rzekami,
zbombardowano
szpital. Już się
nie boimy wycia
wilków, tylko
syren na
karetkach
tragedii.
Ich nie wystrzelasz.
(fragment książki)