„Wszak my pierwsi, od kampanii wrześniowej, mieliśmy zaświadczyć o dobrym imieniu żołnierza polskiego. Wiedzieliśmy, że wieści o poczynaniach Brygady Podhalańskiej dotrą do kraju i wbrew wysiłkom propagandy hitlerowskiej zabłysną jak zorza przedświtu w okupacyjnej pomroce. Strzelcy naszych drużyn byli górnikami z Nord- i Pas-de-Calais, hutnikami z St. Etienne, robotnikami rolnymi z Prowansji czy Garonny. Nie na polskiej ziemi usiłowali byt na dobrobyt zamienić.(...) niejeden Polskę zaledwie z lat dziecinnych pamiętał, lecz wszystkich łączyła nie dająca się ująć w żadne uczone, socjologiczne formuły dumna więź przynależności narodowej..."
„Na samym dnie fiordu odkryliśmy jeszcze jedną ludzką siedzibę, chatkę rybacką (...) zamieszkaną niewątpliwie tylko w lecie.(...) Na odchodnym przyszło mi do głowy, że choć po powrocie właściciel chatki będzie zadowolony, żeśmy nie zmaltretowali jego kozy i zachowali się jak cywilizowani żołnierze, to jednak nie będzie wiedział, kim byli ci nieproszeni goście.(...) Miałem papier i ołówek. Zapytałem, czy może ktoś potrafi narysować orzełka. Podobnych talentów brakło w drużynie. Aż nagle - ależ oczywiście, umiemy akurat tyle, co potrzeba, po norwesku. No Tysk! Nie Niemcy! Wypisałem te dwa słowa na kartce i zostawiłem ją na stole. Wychodząc zobaczyłem nietylkodlamoli u dwóch strzelców zbierających kamienie nad fiordem u stóp chaty. Z kamieni ułożyli napis - Polska."
"Saga Brygady Podhalańskiej" jest opisem działań brygady pod Narwikiem i na tym tle przeżyć autora, który służył w jej szeregach w stopniu kaprala podchorążego. Stanowi ponadto jakby dalszy ciąg wspomnień z jego służby dyplomatycznej pt. "Czas przeszły dokonany". Jest to wydanie zmienione i znacznie rozszerzone.