Nie pamiętam, kiedy czytałam tą książkę. Ale pamiętam, że ją czytałam. I pamiętam, jakie wrażenie na mnie wywarła. Pamiętam też, że rozpoczęłam poszukiwania innych książek pana Dębskiego. I tu spotkało mnie ogromne rozczarowanie - okazało się, że jest to autor z nurtu fantasy, a nie sensacji z gatunku Quinnella czy Larry'ego Bonda.
A ta książka... ta książka, moi Państwo, jest jedną z lepszych (jeśli nie NAJlepszych) książek sensacyjnych (o najemnikach) jaką miałam przyjemność czytać. Jeżeli pamiętam, mniej więcej, jej treść po latach i to co zrobiło na mnie potężne wrażenie, to oznacza, ze faktycznie jest to top sensacyjnych topów. A przecież spoza głównego nurtu pisarza.
Co mnie przekonało dodatkowo (oj, świetnie to pamiętam)? Mniej więcej w połowie książki pojawiło się wspomnienie Bałkanów i Bośni (mówię o Wojnie sprzed 15 lat).
W tym momencie pomyślałam (a mam świra bałkańskiego i jakieś wykształcenie w tym zakresie) - no to koniec. Żarło, żarło i zeżarło. Kolejny autor, który wrzucił sobie temat bośniacki, bo chwytliwy, bo z pierwszych stron gazet, bo wystarczająco krwawy i dość łatwy do pisania.
Otóż właśnie nie! Zaskoczyło mnie to niebotycznie. Autor wiedział doskonale co robi. Owszem, użył tematu bośniackiego, ale ani za mało, ani za dużo. Idealnie - w sam raz. Na tyle wykorzystał ten wątek, aby faktycznie był on potrzebny do fabuły (a nie tylko go wrzucił, bo podkręci akcję), ale nie przesadził w ilości. nie wybielił bohaterów ani nie próbował na siłę ich usprawiedliwić. Nie wiem nawet jak to opisać. To po prostu wyśmienity warsztat, przygotowanie i chyba zwyczajny dryg do pisania. Coś przewspaniałego!
Naprawdę czytałam to bardzo dawno temu, a do teraz siedzi mi w głowie ogromny podziw dla autora. Pisarz fantasy, który potrafi pisać rzeczowo i ciekawie, nie przeinaczając faktów. Absolutny światowy poziom. Bez dwóch zdań.