" - Powinieneś odejść. Zanim stanę się...
- Nie, Maiu. - Uniósł nadgarstek pokazując mi czerwoną nić. - Jesteśmy związani, ty i ja, w tym życiu i następnym. Dokądkolwiek zechcesz pójść, pójdę za tobą."
Absolutnie cudownie magiczna kontynuacja "Tkając świt". Porywająca, angażująca bez reszty, romantyczna ale nieprzesłodzona, jednym słowem majstersztyk w swoim gatunku. Seria "Krew gwiazd" jest idealną pozycją dla wszystkich fanów fantastyki młodzieżowej, wszelakiej maści baśni oraz każdego kto pielęgnuje w sobie wewnętrzne dziecko. Nie jest to co prawda jakaś monumentalna i wymagająca opowieść, lecz bardzo sprawnie opowiedziana historia, przy której miło spędzicie czas.
Jej największą zaletą jest wszechobecna magia, która unosi się podczas lektury i której naprawdę trudno się oprzeć.
"Snując zmierzch" jest bezpośrednią kontynuacją pierwszego tomu, więc jego znajomość jest w tym przypadku koniecznością. A czy jest tak samo dobra?
Jak najbardziej tak, chociaż jest bardziej intensywna, gdyż akcja nabiera tempa, z racji tego, że to ostani tom serii. Poza tym tak samo jak poprzedniczka jest niezwykle staranie dopracowana i wszystkie elementy fabuły wskakują tutaj na swoje miejsce.
Zatem jeśli szukacie "pewniaka" na wieczór pełen wrażeń, to ta dylogia będzie strzałem w dziesiątkę.