Powrót do małego Rubinia na Dolnym Śląsku, gdzie niepozorna i leniwa na co dzień rzeczka Młynówka wyrządziła wiele szkód, dość niespodziewanie występując z brzegów i zalewając część domostw na ulicy Różanej, dostarczył mi kolejnej porcji ciekawych wrażeń. Bo oto po powodzi mieszkańcy muszą usunąć szkody. Najbardziej ucierpiały, niestety, przydomowe ogrody, choć i niektóre budynki nie oparły się wodzie i teraz należy je wyremontować. A konkurs na najpiękniejszy ogród zbliża się wielkimi krokami...
W takiej sytuacji zastajemy bohaterów ulicy Różanej - sąsiadów, którzy przez lata dobrze się znają, sympatyzują lub konkurują ze sobą, przyjaźnią się, albo po prostu tolerują z racji wieloletniego sąsiedztwa. Wkraczając ponownie w ich życie pełne rozterek, kłopotów, plotek i pomówień czujemy się jak w dużej rodzinie, gdzie każdy miewa lepsze i gorsze dni. Każdy z bohaterów to prawdziwe indywiduum, inny charakter i różne podejście do życia. Ale znów lekarstwem na wiele smutków codzienności staje się oczyszczająca myśli i duszę praca w ogrodzie. Na Różanej domy mienią się przeróżnymi barwami, a zniewalający zapach roślin rozchodzi się daleko przenoszony przez wiatr.
Taka mnogość postaci wpływa na wielowątkowość tej historii. Przez moment zastanawiałam się, czy na pewno nadążę za wszystkimi bohaterami i czy nie będę musiała wspomóc się pierwszą częścią powieści. Na szczęście nie było to konieczne, choć wydarzenia opisane w drugim tomie znacznie posuwają się do przodu. Wychodzą na jaw pewne niechlubne fakty, jedne zagadki zostają rozwiązane, ale w ich miejsce pojawiają się nowe. Każda postać działa w dobrej wierze, kierując się interesem najbliższych, a co z tego wynika - przeczytajcie sami. Jednym słowem w Rubiniu wiele się dzieje i nic nie zapowiada, że dziać się przestanie.
Tak jak w części pierwszej i tutaj każdy z rozdziałów otrzymał we wstępie opis konkretnego gatunku róży, dzięki czemu możemy lepiej poznać rodzinę królowej kwiatów. Także i kot Konstanty - ściśle związany ze swoim panem ma kolejne własne spostrzeżenia na temat rozgrywających się wydarzeń.
"Szlachetne pobudki" to barwna i ciepła powieść obyczajowa, przesycona zapachami i aromatami kwiatów i ziół. Czyta się ją szybko i z zainteresowaniem, a zakończenie zapowiada całkiem ekscytujące wydarzenia części trzeciej. Ale gdybym miała ocenić obie książki, to wyżej postawiłabym "Dom na skraju". "Szlachetne pobudki" przytłoczyły mnie trochę swoją mnogością wydarzeń. Przez to część z nich została potraktowana dość pobieżnie, a niektóre z tych wątków można byłoby poprowadzić dalej. Niemniej polecam obie części tego cyklu i gwarantuję, że na pewno nie będziecie się nudzić. Sama wyglądam już trzeciego, chyba ostatniego tomu, w którym, jestem przekonana, wiele będzie się działo.