Seria pochłania do reszty. Czytam z rozkoszą. Piąty tom poniekąd kontynuuje ambaras moralny, gdzie szaleństwo wpisane jest w ludzki los, kiedy śnimy o rzeczach niesprzyjających lub napawających nadzieją. Tkwi szansa, że warto wstać z łóżka na kacu, by powitać nowy dzień, który przyniesie ukojenie. Sercowe rozterki i zmęczeni pistolero, którzy mają dosyć pojedynków w samo południe. Czwarty album był pokryty długimi cieniami oraz złowieszczą atmosferą, powróciły wspomnienia z Agnieszką (!), która była odpowiedzialna za innego mężczyznę (pamiętajmy, że wyszła za mąż). Stężona panika i strach przed obłędem nie dekorowało prozy życia i surowej natury, która nie wybacza grzechów niegodziwca. O tym, jak w imię złudnego szczęścia zatracaliśmy się w zwierzęcy totem. Głęboka północ Kanady z grubymi płatami śniegu odchodzi w zapomnienie. Przenosimy się z okolic Alaski do cieplejszych zakątków ziemi. To wciąż Kanada - pokryta kurzem i ludźmi z interesami.
Sierżant Trent nieoczekiwanie konwojuje więźnia za bliżej nieznajome przewinienie społeczne. Pierwsze kadry zwiastują skwar i gorzki finał. Zmora nocna odwiedza szalonego Billa, który jest legendą Dzikiego Zachodu, lecz upada pod naciskiem szybszego rewolwerowca. Koszmar, który przepowiada dalsze zdarzenia. Trent ponownie pakuje się w kłopoty, eskortuje przestępcę, za którym ugania się sam urzędnik gotowy przekupić władzę mundurową. Filip Trent nie ma przyjemnej profesji. Od pierwszego odcinka zmaga się z pijakami, ze zgor...