Nieczęsto czytuję biografię, zwykle wolę się oddawać bez reszty światu magii i czarów. Ale dla życiorysu Franciszka Pieczki z entuzjazmem zrobiłam wyjątek, ponieważ dla mnie zawsze był on i będzie jednym z najwybitniejszych polskich aktorów.
Autorka książki Magda Jaros wykonała iście mrówczą pracę gromadząc wspomnienia ludzi związanych z Panem Franciszkiem. Czytelnikowi postać aktora przedstawia nie jako suche fakty urodził się – żył – zmarł ale jako opowieść. Historię wyplecioną ze wspomnień, tych którzy najlepiej znali aktora i byli mu drugą rodziną.
Mamy więc niewielki wgląd w jego dzieciństwo i życie prywatne (aktor nie był wylewny i nie miał w zwyczaju dzielenia się swoją prywatnością) i bardzo ludzkie spojrzenie na jego karierę zawodową. Magda Jaros zgromadziła i bardzo umiejętnie wplotła w tekst swojej książki liczne wywiady z reżyserami i aktorami, którzy mieli ten zaszczyt bycia współpracownikami Franciszka Pieczki. Wszyscy jak jeden maż zapamiętali go jako człowieka o wspaniałym umyśle i szlachetnym sercu. Jedna z przepytywanych osób posuwa się nawet do sformułowania tezy, że dobro na świecie powinno mierzyć się w „pieczkach” na cześć tego wspaniałego człowieka.
Sama książka nie jest długa, liczy jedynie 256 stron ale moim zdaniem autorce udało się ująć w niej to co najważniejsze. Pozostawione przez przyjaciół i kolegów świadectwa wielkości Franciszka Pieczki tak zawodowo – jako aktora, jak i te bardziej osobiste pokazujące go jako bohatera dnia codziennego tworzą obraz człowieka skromnego i cichego. Introwertyka nieco stroniącego od ludzi i ciągnącego do domu w Falenicy, który zawsze był dla niego ostoją i wytchnieniem.
Pod katem treści nie widzę nic, do czego mogłabym się przyczepić. Płynny, zrozumiały tekst przeplata się ze zdjęciami przedstawiającymi Pana Franciszka w różnych scenach i rolach filmowych. Jednak wykonanie książki nie jest idealne. Oczywiście być może to mnie trafił się wybrakowany egzemplarz ale „folia” która pokrywa okładkę po pierwszym czytaniu zaczęła się odklejać i wybrzuszać na grzbiecie a sama książka nie pachnie zbyt przyjemnie. Daleko jej do „zapachu książki”, który tak pociąga wszystkie mole książkowe, bliżej zaś do zatęchłego, pełnego wilgoci magazynu, co przyznam nieco mnie rozczarowało.
P.S. Nie jest to jedyna biografia, która ukazała się w tej serii, możecie sięgnąć chociażby po Słońca bez końca – biografię Kory lub A tam, cicho być! – czyli biografię Bohdana Smolenia – która mnie osobiście niezwykle mnie kusi.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Domowi Wydawniczemu Rebis