Opinia na temat książki Ulubione rzeczy

"Ulubione rzeczy" poleciła mi pewna babka w średnim wieku, określając książkę mniej więcej w takim stylu: "jest krwawo, konkretnie napisane, no i nie dzieje się w USA". Cholera, dobrze mnie zna..
Temat jest oczywiście bardzo nośny, bo tam gdzie w tle pojawia się Kuba Rozpruwacz, tam skupia się uwaga amatorów kryminałów. Zarys fabuły można przeczytać wyżej, w opisie książki, więc nie będę tutaj go powtarzał. Wszystko bardzo ładnie ze sobą współgra, klimat ciemnych zakamarków Londynu i makabrycznej zagadki mocno wciąga.
Trzeba przyznać, że rzeczywiście jest krwawo. Wrażliwych czytelników uspokajam, że granica obrzydliwości nie została przekroczona. Jest w sam raz tyle, aby uruchomić wyobraźnię i zaangażować czytelnika.
Mogłoby być lepiej jeśli chodzi o nakreślenie niektórych postaci- niby uczestniczą w akcji, nie schodzą ze sceny, ale właściwie nic o nich nie wiadomo. Na siłę doklejony wątek romantyczny mogła sobie Pani Bolton jednak darować, bo pasuje do fabuły jak róża do wyciętej śledziony.
Kilka niedopowiedzeń też by się znalazło, no ale rozumiem że nie wszystko można wyjaśnić tak, aby fabuła zachowała spójność i dynamikę.
Pomimo tych drobnych mankamentów, książka w moich oczach wypada rewelacyjnie. Już zaczynam polować na "Karuzelę samobójczyń".