Jerzy Kaśków o swojej książce:
“Pozycja bezwzględnie wstrząsająca. Niezwyczajna książka egzystencjalna o miłości w czasach odwiecznej zarazy. Intymny pejzaż refleksji w uniwersalnej oprawie, kunsztownie zmieszany z brudem rzeczywistości. Erotyką, absurdem, grozą, mistycyzmem…”.
Kilka wierszy ze zbioru “Unde Malum?”
Miałem
kiedyś kolegę w Chorzowie, który zbierał pocztówki
z aniołami. Każdemu z nich wyrywał pióra, aby
zrobić sobie pióropusz. Bardzo chciał być. Wodzem
Mówił,
że człowiek powinien jeść tylko trociny. Wszystko
byłoby prostsze i znośne. To całe wysmakowanie –
jak twierdził – sprawia, że poezja traci swój sens.
z aniołami. Każdemu z nich wyrywał pióra, aby
zrobić sobie pióropusz. Bardzo chciał być. Wodzem
Mówił,
że człowiek powinien jeść tylko trociny. Wszystko
byłoby prostsze i znośne. To całe wysmakowanie –
jak twierdził – sprawia, że poezja traci swój sens.
Jeśli poezja, to tylko czysta forma na brudnej pościeli.
Jeśli życie, to tylko wśród martwych.
Jeśli praca, to tylko wałęsanie się po nocach.
Dzień powinien być zakazany. Zniszczony.
Dokumentnie zabroniony urzędowo. Nie można
się znać na czymś, znając się na wszystkim.
Tylko wódz potrafi pojąć głębię tych słów.
Jeśli życie, to tylko wśród martwych.
Jeśli praca, to tylko wałęsanie się po nocach.
Dzień powinien być zakazany. Zniszczony.
Dokumentnie zabroniony urzędowo. Nie można
się znać na czymś, znając się na wszystkim.
Tylko wódz potrafi pojąć głębię tych słów.
Nie
można już uratować człowieka. Ludzkość
nie nadejdzie.
Trzeba pogodzić się z porażką; zostawić
najlepiej wszystko co tylko można,
pozbyć się bezużytecznych rzeczy,
wszelkich złudzeń i wyjechać. W góry.
Do lasu. Tam płakać rzewnie, ale tylko
trochę;
potem poczuć sens resztką uchowanej
godności i zasnąć [ przytulając
twarz/pysk
do muchomora,
który jest równie odpychający,
niebezpieczny i trujący
co
dobro, piękno i prawda
Tyle.
najlepiej wszystko co tylko można,
pozbyć się bezużytecznych rzeczy,
wszelkich złudzeń i wyjechać. W góry.
Do lasu. Tam płakać rzewnie, ale tylko
trochę;
potem poczuć sens resztką uchowanej
godności i zasnąć [ przytulając
twarz/pysk
do muchomora,
który jest równie odpychający,
niebezpieczny i trujący
co
dobro, piękno i prawda
Tyle.
Jakieś
udręczenie bezkresne dotyka mnie dziś;
we wrześniu
w ogrodzie wyskoczył spod mchu olbrzymi
borowik. Sam na zielonej pustyni,
nie walczy o życie. [Jutro trafi do potrawki
z kurczaka albo zupy. Nie wiem].
Zen.
Zen czuję zawsze, gdy jadę na rowerze
do sklepu. Cztery kilometry pod górę
wypruwają z człowieka flaki, tam, gdy
nie ma już nic, gdy zostaje jedynie
tańcząca w konwulsjach myśl, spoczywa
Zen.
Czuję. Dobitnie,
ale do sklepu znowu nie dowieziono
wina, więc jest tylko zen i ja, sam na
sam, razem, kurwa,
tylko z górki
we wrześniu
w ogrodzie wyskoczył spod mchu olbrzymi
borowik. Sam na zielonej pustyni,
nie walczy o życie. [Jutro trafi do potrawki
z kurczaka albo zupy. Nie wiem].
Zen.
Zen czuję zawsze, gdy jadę na rowerze
do sklepu. Cztery kilometry pod górę
wypruwają z człowieka flaki, tam, gdy
nie ma już nic, gdy zostaje jedynie
tańcząca w konwulsjach myśl, spoczywa
Zen.
Czuję. Dobitnie,
ale do sklepu znowu nie dowieziono
wina, więc jest tylko zen i ja, sam na
sam, razem, kurwa,
tylko z górki