Fragment: Drażni ją lada drobnostka, lada drobnostka wyprowadza ją z równowagi; ale nie we wszystkim. Wobec wszystkich wydarzeń zewnętrznych jest ze stali, z kamienia zaś — wobec katastrof wewnętrznych. Pani Billardeau nie przejmuje się faktem, że zamordowano lub otruto wybitnych podróżników, że wszędzie tryumfuje brutalna siła nad prawem, że geniusz jest zapoznany, ojczyzna — znieważona. Wszystko to stanowi niezbędną przyprawę dramatyczną, która urozmaica od czasu do czasu jednostajność życia; ale nie porusza żadnej struny w duszy tej miłej pani, wymuskanej na ostatni guzik. A jednak drażni ją lada drobnostka, lada drobnostka wyprowadza ją z równowagi. Tak jest, w dziedzinie jej życia prywatnego, w jej domu, w jej Paryżu. Ma swój własny Paryż, Paryż elegancki, artystyczny, wygodny, zadowolony, w którym się urodziła, w którym żyje, w którym prowadzi swój elegancki, powierzchowny tryb życia. Przypuszcza co prawda, że istnieje jeszcze inny Paryż, mniej elegancki, mniej artystyczny, mniej wygodny, mniej zadowolony; ale po co pamiętać o nim?