W tej książce zabiorę Państwa na wyprawę nad Orinoko. Będzie dziko, niebezpiecznie, nielegalnie - zupełnie jak w dziewiętnastowiecznej powieści podróżniczej. Suche pustkowia sawanny, parna gęstwina puszczy; konno, łodzią, na piechotę; pośród dzikich plemion; kolumbijskiej mafii przemytniczej, Gwardii Narodowej, partyzantów i wreszcie opryszków pospolitych, nigdzie nie zrzeszonych...
Przed naszymi oczami będą się działy rzeczy mało prawdopodobne, a jednak istniejące w świecie współczesnym; realne jak nabita na czole śliwa. Z drugiej strony, wszystko rozegra się jak klasyczna, stara baśń: za morzami, za górami i za lasami - na końcu Orinoko.
WC na końcu Orinoko to połączenie komedii, przygody dziennikarstwa, literatury pięknej i naukowej. Nazwanie tej książki reportażem z Amazonii - to za mało, nazwanie powieścią podróżniczą - to zbyt wiele.
A nadto tyle tam wtrąceń filozoficznych, tyle twardego wykładu antropologii kulturowej, że nie sposób pozostać przy ogólnym stwierdzeniu "literatura piękna" czy "literatura faktu".
WC na końcu Orinoko to dzieło z literackiego brązu -szlachetny stop gatunków i form. A do tego śmieszny do posikania w portki.
Z pośmiertnej recenzji Melchiora Wańkowicza
(najprawdopodobniej)
Prawdziwą satysfakcję przeżyję wtedy, gdy spocony ze śmiechu Czytelnik nie będzie w stanie uwierzyć, że to wszystko przytrafiło mi się naprawdę - napisał W. Cejrowski we wstępie do swojej poprzedniej książki "Podróżnik WC". Słowa te są jeszcze bardziej aktualne w trakcie lektury "WC na końcu Orinoko".