Spojrzał na Bakrawana, a ten wiedział już, że jest zgubiony tak jak Paknuri i że otrzyma taki sam wyrok. Widział, że mułła mówi, ale nie słyszał słów.
– Przepraszam? – zapytał tępo. – Nie usłyszałem, co pan, co pan powiedział?
– Możesz odejść. Na razie. Wykonywać bożą pracę. – Mułła skinął niecierpliwie na wyższego od innych, brzydkiego człowieka. – Ahmed, wyprowadź go! – Potem zwrócił się do Jusufa: – Po Turlaku kapitan policji Mohammad Dezi, cela 917...
Bakrawan poczuł, że ktoś chwyta go za ramię; odwrócił się i wyszedł. W korytarzu omal nie upadł, ale Ahmed podtrzymał go i... zadziwiająco uprzejmie pomógł mu oprzeć się o ścianę.
– Proszę chwilkę odpocząć, ekscelencjo – powiedział.
– Czy ja... Czy ja jestem wolny?
– Jestem tak samo zdziwiony jak pan, agha – odparł mężczyzna. – Klnę się na Boga i proroka, że jestem zdumiony. Jest pan pierwszym z oskarżonych i świadków, któremu pozwolono odejść.