„SHOGUN” Jamesa Clavella to powieść wyjątkowa wśród literatury przygodowo – awanturniczej, spędziłem cudowny tydzień, delektując się tą niezwykła historią. Już od pierwszych stron poczułem swoisty klimat fascynacji autora kulturą Dalekiego Wschodu, który i mi się udzielił z każdą przeczytaną stroną. To, w jaki sposób opisał średniowieczną Japonię budziło mój podziw, powieść ekscytowała i pobudzała mą wyobraźnię, tym bardziej, iż sam jestem miłośnikiem kultury Kraju Kwitnącej Wiśni i lubię chłonąć informację na ten temat.
Akcja opowieści ma miejsce na przełomie XVI i XVII wieku dotychczasowi monopoliści na morzach i oceanach, czyli Hiszpanie i Portugalczycy, stopniowo tracą pozycje władzy absolutnej, ale w dalszym ciągu posiadają w ręku patent w postaci rut i tajnych instrukcji, które pozwalają im szybko płynąć do wybrzeży Dalekiego Wschodu, w wyniku, czego zmonopolizowali handel w tym obszarze.
Aby złamać tę uprzywilejowaną pozycję handlową kontrolowaną przez Jezuitów, z misją zostaje wysłany nasz główny bohater powieści, czyli John Blackthorn heretyk, pilot, angielski żeglarz w jednej osobie, który pilotując fregatę pod holenderską banderą dociera do wybrzeży Japonii po długim i wyczerpującym rejsie z niewielką grupą wycieńczonych współtowarzyszy.
Będąc intruzem w obcym świecie, nie dociera do niego, co się wokół dzieje, wkrótce zostaje uwięziony by ostatecznie stać się samurajem oraz doradcą Toranagi miejscowe...