Czasami napisanie opinii o książce przychodzi mi z niezwykłą łatwością, a czasami nie wiem jak się za to zabrać. Tak było w przypadku "Wiatrom powierzone". Jest to historia osadzona w czasie po tsunami w 2011 roku, które nawiedziło Japonię i opowiada o ogromnej stracie Yui, która jako jedyna z najbliższej rodziny ocalała. Los chciał, by bohaterka przypadkiem dowiedziała się o istnieniu niezwykłego miejsca jakim jest budka telefoniczna w ogrodzie pana Suzuki. Przybywający na miejsce ludzie wierzą, że wraz z wiatrem ich słowa niesione są do najbliższych, których w różnych okolicznościach utracili.
Poznając historię Yui, Takeshiego i wielu innych osób korzystających z czerwonej budki niejednokrotnie czułam uścisk w sercu, wzruszałam się i z całych sił kibicowałam, by ich życia ułożyły się dla nich jak najlepiej.
"Wiatrom powierzone" opowiada nie tylko o stracie, ale też jak sobie z nią radzić. Jest to historia o nadziei i miłości odnalezionej w najmniej oczekiwanym momencie. Przede wszystkim jest jednak o tym jak wiele jesteśmy w stanie zrobić by ochronić to co dla nas ważne, choć czasem wydaje się to ponad nasze siły.
Przedstawiona historia jest jedynie fikcją, jednak autorka tchnęła w nią powiew życia. Zręcznie wplotła bohaterów, ich odczucia i problemy w realia po rzeczywistej tragedii. Warto wspomnieć, że wietrzny telefon także jest miejscem prawdziwym, które pomaga radzić sobie z poczuciem straty wielu osobom.