Moje odczucia po przeczytaniu tej powieści nie są jednoznaczne. Sięgnęłam po książkę dlatego, że mam dobre wspomnienia po "Żmijowisku" to raz, a dwa, na urlop, co prawda nie w Chorwacji, planowałam coś o niedużym kalibrze. Teoretycznie udało się, ale... gdzieś w głębi duszy, w końcu to Chmielarz, liczyłam na kryminał z przytupem. Niekoniecznie tak wyszło, ponieważ największą część tej historii (dosłownie jakieś 2/3 powieści) stanowi tło obyczajowo-psychologiczne, którego nie mogę się przyczepić, bo w sumie jest dobrze poprowadzone. Zachowania bohaterów, dwóch małżeństw Darii i Marka oraz Very i Johana są logicznie umotywowane. Chociaż mam wrażenie, że odbiór ich pewnych reakcji i przemyśleń - w myśl wyrażenia "punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia" - będzie różny. Daria, która jest "gwiazdą" tej historii oraz fanką „co by było gdyby” - może irytować. Jest kobietą, która ma to, co chciała, ale chyba nie to, czego pragnęła. Dlatego jej liczne rozczarowania, masa kompleksów, kontrowersyjni nowi znajomi, a do tego wakacje, dające dyspensę na pewne zachowania, prowadzą do niespodziewanych zdarzeń, przez które nasza bohaterka traci głowę. Co tu dużo mówić, ja też, bo te nagłe zdarzenia podano w skondensowaniu, na szybko. Miałam mętlik w głowie, masę pytań, przez co finał odebrałam jako niedorzeczny. Pomimo tego, że podobało mi podłoże psychologiczne i relacje międzyludzkie, doskonale było wyczuwalne napięcie miedzy bohaterami i wiszący w powietrzu erotyzm, to w momencie wybicia się wątku kryminalnego polegałam, bo fabularne niedociągnięcia i absurdalność pewnych sytuacji wybiły mnie z toru. Podsumowując, nie jest to zła książka. Jej czytanie dostarczyło mi różnych doznań. Niestety zapewne po tygodniu w mojej pamięci niewiele z niej zostanie, to jednak ta Chorwacja, to lato, ta swoboda, ta chwiejąca się moralność, to było całkiem niezłe, bo tytuł „Za granicą”, podobnie jak moje wrażenia, nie jest jednoznaczny.